W czasie wojny ludzie potrzebują opieki duchowej. Chętnie przychodzą na Mszę, często się spowiadają – mówi ks. Roman Ostrovskyy, wicerektor greckokatolickiego seminarium duchownego w Kijowie. Podkreśla on, że najbardziej zaniepokojeni są ci, których mężowie i synowie walczą w obronie ojczyzny. Kapłani starają się nieść nadzieję zdesperowanym ludziom. Modlą się za żołnierzy, którzy chronią Ukrainę przed rosyjską agresją.
Rozmawiając z Radiem Watykańskim ks. Ostrovskyy przyznaje, że najgorsze były pierwsze dni wojny, bo trudno było zrozumieć co się dzieje. Teraz wszystko zostało zreorganizowane, jest wielka solidarność, każdy pomaga jak może. Ludzie wierzą, że wojna się skończy.
Seminarzyści po wybuchu wojny zostali rozproszeni. Jednakże życie seminaryjne nie zostało przerwane. Mówi ks. Ostrovskyy:
„W drugim dniu wojny seminarium musiało się przenieść. Rozesłaliśmy wszystkich seminarzystów z Kijowa do ich rodzinnych domów albo do któregoś z klasztorów czy do przyjaciół, jeśli powrót do domu był zbyt niebezpieczny. Jednocześnie wraz z Katolickim Uniwersytetem we Lwowie organizujemy codzienny wykład on-line. Trwa on mniej więcej pół godziny czy czterdzieści minut. Codziennie inny temat. W poniedziałek Pismo Święte na przykład, we wtorek teksty liturgiczne… Ponadto każdy seminarzysta ma zadanie napisanie jakiego tekstu w Internecie, na Facebooku, czy przygotowanie jakiegoś wideo ze swoją refleksją na temat sytuacji na Ukrainie, aby dodawać ludziom otuchy. Chodzi o to, by ta przemoc, której jesteśmy świadkami na Ukrainie, nie opanowała naszych umysłów. Na to wszystko jest poświęcona pierwsza połowa dnia. Natomiast druga połowa jest przeznaczona na wolontariat. Seminarzyści pomagają uchodźcom, organizują dla nich mieszkania, rozdają pożywienie. Czyli reagują na te potrzeby, które są na miejscu, tam, gdzie teraz żyją. Ale mamy też seminarzystów, którzy są w Londynie czy we Włoszech. I oni w tych krajach organizują pomoc dla Ukrainy, bo wiedzą jaka jest sytuacja, wiedzą czego najbardziej tu potrzeba. To jest ich zadanie.“
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.