Wielu z nas chce być kimś wielkim, a jest tym, kim jest.
Należą do nadrodziny pszczół, żyją w większych grupach, nie są agresywne. Zapylają koniczynę, wykę, drzewa owocowe. Wyróżnia je długi języczek, dzięki któremu mogą sięgnąć po nektar, i gęste futerko, pozwalające służyć roślinom w temperaturach niższych niż większość pszczół. Po prostu są pożyteczne. Jeśli coś zaskakuje, to nasza (zupełna) nieświadomość, choć czerpiemy z ich pracy co roku, sięgając po gruszkę czy jabłko. Bo nie mylę się chyba – pożytek, jaki ludzie mają z trzmieli, nie jest chyba faktem znanym powszechnie? To znaczy rozpoznajemy ich buczenie w sadach i na łąkach, ale jakieś bliższe wiadomości docierają do nas przypadkiem, na przykład przy okazji odrabiania przez dziecko pracy domowej.
W zasadzie z wieloma sprawami rzecz ma się podobnie. Korzystamy z czyjejś pracy, budujemy na cudzym wysiłku – a tak rzadko mamy okazję choć przez moment uświadomić sobie ten cały ciąg dobrodziejstw, który jest naszym udziałem. Być może zresztą jest w tym coś, co napełnia otuchą – bo pewnie i my, robiąc po prostu to, co robimy, przyczyniamy się do dobrostanu ludzkości.
Bycie pożytecznym można oczywiście na wiele sposobów wykoślawić, bredząc o nieużyteczności słabych czy chorych, ale dzisiaj nie czepiajmy się słów. Dostrzeżmy ten jeden tylko rys, wydłubmy tę jedną drzazgę: pracę tych, o których zdaje się nikt nie pamiętać, a z której tak czy inaczej korzystamy wszyscy. Nie chodzi tu nawet o to, by jakoś mniej lub bardziej dokładnie przywołać ich na myśl, nazwać, okazać wdzięczność (ze wszech miar to słuszne, oczywiście, i nomen omen pożyteczne). Raczej o sam fakt – że ci nienazwani istnieją; o zasadę – że czegokolwiek dotkniemy, stoi za tym czyjaś twarz, trud, osobista historia.
Dobro, które czyni człowiek, choćby to było tylko jakieś podstawowe jego zadanie, coś zupełnie naturalnego, zwykłego – jak dla trzmiela zapylanie roślin przy okazji szukania pożywienia – to dobro jest mocno zakorzenione w naszym świecie. Niedocenione – być może. Ale przede wszystkim: obecne, życiodajne, powtarzalne. Nie chcę tu niczego uwznioślać, myśleć o „rękach, które pieką chleb” czy czymś podobnym. Myślę o swoich rękach, o tym co robię. O tym, że wielu z nas chce być kimś wielkim, a jest tym, kim jest. O tym, że celujemy w to, kim moglibyśmy się stać, lekceważąc to, kim jesteśmy. I o tym przede wszystkim, że szukając dla siebie pożywienia: karmiąc własną duszę dobrem, wybierając dobro, czyniąc dobro – przyczyniamy się do owocowania.
Być trzmielem. Być sobą. Kimś pożytecznym.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.