Jadący w żółtej koszulce lidera Duńczyk Jonas Vingegaard wygrał ostatni z górskich odcinków tegorocznego Tour de France i umocnił się na prowadzeniu. Ma ponad trzy minuty przewagi nad broniącym tytułu Słoweńcem Tadejem Pogacarem, a do mety w Paryżu kolarzy czekają jeszcze trzy etapy.
Na trasie bardzo trudnego etapu, z trzema górskimi premiami i metą na 13-kilometrowym podjeździe do Hautacam, trwała zacięta walka dwóch kolarzy, którzy zdominowali tegoroczną "Wielką Pętlę". Zwycięsko wyszedł z niej Vingegaard, któremu w decydujących momentach wydatnie pomógł kolega z drużyny Jumbo-Visma - Belg Wout van Aert.
Lider wyścigu popisał się nie tylko znakomitą dyspozycję, ale i rzadko spotykanym gestem fair play. Jadący wraz z nim Pogacar (UAE Emirates) miał upadek na szybkim, technicznym zjeździe, a Duńczyk nie wykorzystał sytuacji. Widząc leżącego rywala zwolnił i poczekał na Słoweńca, który szybko się podniósł i wrócił na rower.
Trzeci w klasyfikacji generalnej Brytyjczyk Geraint Thomas (Ineos Grenadiers), triumfator TdF z 2018 roku, ma już do lidera osiem minut straty.
Kolarze wystartowali z Lourdes i peleton długo jechał razem. Akcja van Aerta spowodowała, że przed pierwszą górską premią (Col d'Aubisque, kat. HC) na czele znalazła się około 30-osobowa grupa. Za plecami prowadzących trwała natomiast walka liderów. Z rywalizacji dość szybko odpadł prowadzący w klasyfikacji górskiej Niemiec Simon Geschke (Cofidis), co przypłacił na mecie utratą koszulki w grochy.
Pogacar próbował atakować na każdym z podjazdów, ale Vingegaard jechał za nim jak cień. Sytuację Słoweńca utrudniało osłabienie zespołu UAE po wycofaniu się kilka zawodników, w tym kluczowego pomocnika na górskich odcinkach Rafała Majki.
Od prowadzącej od połowy etapu grupy odpadali kolejni zawodnicy i w efekcie na starcie finałowej wspinaczki na czele jechała już tylko trójka z van Aertem. Kilka kilometrów przez metą grupa Pogacara i Vingegaarda doścignęła prowadzących i do akcji przystąpił van Aert.
Belg narzucił tak mocne tempo, że pojechał za nim tylko kolega z ekipy - Vingegaard, a poturbowany po upadku i zmęczony nieustannymi atakami Słoweniec z każdym kilometrem tracił dystans. W efekcie lider przyjechał na metę ponad minutę szybciej powiększając prowadzenie i praktycznie zapewniając sobie zwycięstwo w wyścigu i dodatkowo koszulkę w grochy dla najlepszego "górala".
Po czwartkowym etapie zawodnicy ekipy Jumbo-Visma prowadzą w trzech klasyfikacjach: generalnej, górskiej (Vingegaard) i punktowej (van Aert).
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.