Modlitwę wydrapaną na ścianie okryto w piwnicy w mieście Bałaklija, którą rosyjscy okupanci zamienili na salę tortur.
Cieniutkie literki, wyryte cyrylicą, niektóre ledwie czytelne. Tych słów jednak nie można z niczym pomylić: „Ojcze nasz, któryś jest w niebie...”. Jakaś drżąca ręka wydrapała je na ścianie katowni...
russian torture chamber in liberated Balakliya.
— Defense of Ukraine (@DefenceU) 14 września 2022
The Lord's Prayer was carved on the wall by Ukrainian prisoners.
russia must be held accountable for this blatant genocide. pic.twitter.com/ObQJGjfEQw
„To odkrycie zarówno zaskakujące, jak banalne. Nie pierwszy raz imię Abba, Boga Ojca, a nawet Taty – jak nazywał Go Jezus – pojawia się w miejscach bólu” – pisze Lucia Capuzzi w „Avvenire”, największym włoskim dzienniku katolickim, przypominając różne symboliczne zdjęcia i napisy z miejsc, w których ludzie cierpieli niewyobrażalnie.
„Wróćmy jednak do Bałakliji, miasteczka we wschodniej Ukrainie, dopiero co wyzwolonego przez wojska kijowskie po długich miesiącach okupacji. Nie znamy tożsamości autora graffiti. Ani warunków, w jakich zostało wykonane. Kolejna anonimowa ofiara, zapomniana przez historię. Ale nie przez tego Ojca, do którego ta osoba zwróciła się w swojej bolesnej modlitwie” – nie ma wątpliwości L. Capuzzi.
Według najnowszego sondażu Calin Georgescu może obecnie liczyć na poparcie na poziomie ok. 50 proc.
Zapewnił też o swojej bliskości mieszkańców Los Angeles, gdzie doszło do katastrofalnych pożarów.
Obiecał zakończenie "inwazji na granicy" i zakończenie wojen.
Ale Kościół ma prawo istnieć, mieć poglądy i jasno je komunikować.