Fundacja „Dzieło Nowego Tysiąclecia” pokazała mi, że warto mieć ambicje, realizować je i stawiać sobie pewne cele – mówi z ks. Teodor Sawielewicz, twórca internetowego dzieła ewangelizacyjnego „Teobańkologia”. 16 października obchodzony będzie XXII Dzień Papieski „Blask prawdy”.
Hubert Szczypek: Znajdujemy się na obozie Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia” dla maturzystów w bieszczadzkich Myczkowcach, na którym jest Ksiądz jednym z duszpasterzy…
Ks. Teodor Sawielewicz: Dla mnie obecny czas jest czasem urlopu. Chcę tu po prostu wypocząć razem z młodzieżą. Próbowałem już różnych form urlopu i wiem, że potrzebuję być między ludźmi, którym mogę posługiwać, z którymi mogę wyjechać w góry, luźno porozmawiać, a potem ich wyspowiadać i powiedzieć kazanie. Ja tu po prostu odpoczywam.
Czy spowiadanie, głoszenie homilii, duszpasterstwo - to dla Księdza na pewno odpoczynek?
To trochę jak z matką, która może mieć urlop od dzieci, a jedzie razem z nimi na wypoczynek. Tak bardzo kocham Fundację „Dzieło Nowego Tysiąclecia”, tak bardzo cenię tę młodzież, z której wyrosłem i którą znam od środka, że rzeczywiście tutaj odpoczywam. Natomiast moja codzienność nie polega na tym, że dużo spowiadam. Nie mówię, że nie spowiadam. Ale skupiam się na ewangelizacji w internecie, czyli na różnych projektach, nagraniach czy transmisjach na żywo.
Z jednej strony to piękne powołanie, z którym docieram do tysięcy ludzi. Okazuje się, że jeden komentarz biblijny nagrany w internecie dotrze do tylu ludzi, że nie miałbym takiej możliwości nawet w ogromnej parafii. Z drugiej strony brakuje mi też bezpośredniego kontaktu. Żeby nie oderwać się od codzienności i mieć kontakt z drugim człowiekiem organizuję różne „wyprawy po owce” – jak ja to nazywam. Dlatego bardzo chciałem być tutaj z młodzieżą, posłuchać ich, zintegrować się. Lubię słuchać młodych i ich poznawać. Taki kontakt i to z taką młodzieżą nie jest dla mnie codziennością. Chcę wypocząć przy tych osobach i w tych pięknych Bieszczadach. To, czego tutaj doświadczam pozwala mi zachować balans między działaniem w internecie a działaniem w tym miejscu, do którego posyłam swoich odbiorców - czyli w konfesjonale lub budynku kościoła.
Cofnijmy się do momentu, kiedy był Ksiądz tym młodym człowiekiem w żółtej koszulce, który przyjechał na obóz Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia”. Czy miało to wpływ na wybór drogi życiowej?
Na samo kapłaństwo może nie, bo niezależnie od Fundacji dążyłem najpierw do zakonu, żeby być i kapłanem i zakonnikiem, a później do zostania księdzem. Natomiast Fundacja na pewno wpłynęła na to, jak mogłem przygotować się do kapłaństwa. Chodzi m.in. o czas, który poświęciłem na naukę. Bez wsparcia Fundacji musiałbym dorabiać na utrzymanie, jedzenie czy opłacenie wynajmowanego pokoju we Wrocławiu. Dzięki stypendium mogłem sobie pozwolić na kupowanie pomocy naukowych, różnych oprogramowań, książek i słowników. Więc Fundacja nie tyle wpłynęła na wybór mojego powołania, ale raczej na moją formację, poszerzyła perspektywę, pozwoliła poznać ludzi oraz utrzymać się na studiach.
Wspomina Ksiądz o formacji, a ja zapytam o formę. Pamiętam Księdza jeszcze jako kleryka, który na obozie FDNT opowiadał o Jezusie, a w tym samym czasie tworzył widowiskowe bańki mydlane. Sam kiedyś miałem okazję znaleźć się w jednej z nich. Czy czas spędzony w Fundacji miał wpływ na ewangelizację za pomocą baniek?
Bańki mydlane pojawiły się niezależnie od Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia”, ale dzięki niej mogłem się rozwijać, poświęcić temu czas. Mogłem popróbować co działa, a co nie. Trzeba było też w to zainwestować, mieć fundusze, żeby później to dzieło rozwinąć, a ostatecznie móc posługiwać jako kapłan w bardzo nieszablonowy sposób - robiąc pokazy baniek mydlanych w ramach preewangelizacji. Są one próbą przyciągnięcia uwagi, rozepchania się z różnymi innymi treściami i pewną formą zobrazowania prawd Ewangelii.
To stypendium na pewno pozwoliło mi rozwijać się w wielu kierunkach. Oprócz tego poszerzyło patrzenie i pokazało, że rzeczywiście można mierzyć wysoko. To m.in. Fundacja pokazała mi, że warto mieć ambicje, realizować je i stawiać sobie pewne cele. W Fundacji są osoby, które swoją przebojowością, inteligencją, zdolnościami, modlitwą i współpracą z łaską Bożą bardzo dużo osiągnęły albo mają
Jest wiele organizacji, które wspierają zdolną, niezamożną młodzież. W wielu z nich znajdziemy też ambitne osoby, które mogą inspirować. Czy zdaniem Księdza coś wyróżnia Fundację „Dzieło Nowego Tysiąclecia”?
Na pewno formacja duchowa, którą Fundacja proponuje młodym. To też wiąże się z pewną atmosferą, bo sama formacja duchowa brzmi jak sadzanie młodego człowieka i kładzenie mu jakichś rzeczy do głowy – ksiądz coś opowiada, a ten młody człowiek przytakuje i mówi: „tak, tak, rzeczywiście, ksiądz mówi prawdę”. To tak nie wygląda. Tam jest atmosfera i świadectwo młodych. Pamiętajmy, że są to często nastolatkowie z małych miejscowości i jedynym punktem odniesienia jest dla nich ksiądz proboszcz z parafii, ewentualnie ksiądz katecheta. Resztę obrazu kapłaństwa budują internet czy telewizja.
Taki obóz jest też okazją do spotkania rówieśników, którzy wierzą i mówią o swojej wierze?
Młody człowiek często czuje się odosobniony w wierze i czuje się „albinosem” wśród niewierzącej młodzieży. Gdy przyjeżdża on na obóz Fundacji albo na inne spotkanie stypendystów, okazuje się, że są podobnie myślący ludzie, którzy też wierzą, świadczą o Jezusie, potrafią się modlić. Że są ludzie, którzy wyrażają swoją wiarę, posługują we Mszy świętej, modlą się śpiewem czy grają na instrumentach, uwielbiając Pana Boga.
Ten młody człowiek poszerza swoją perspektywę, dowiaduje się, że są inni, którzy wierzą, nie wstydzą się opowiadać o wierze lub wyrażać różnych emocji na modlitwie. A gdy opowiadają o Panu Bogu, to po nich po prostu widać, że są ludźmi wierzącymi.
Oprócz tego jest jeszcze pewien fenomen - młodzież potrafi się dobrze bawić na obozie bez alkoholu czy innych złych „wspomagaczy”, które rodzą jakieś głupie pomysły. Tutaj młody człowiek ma okazję świetnie spędzić czas wśród rówieśników i wzmocnić swoją wiarę – poprzez własne zaangażowanie i dzięki świadectwu innych. To też szansa dla niego na spotkanie księży, którzy potrafią pracować z młodzieżą.
Program formacyjny Fundacji, o którym Ksiądz mówi, jest oparty o nauczanie św. Jana Pawła II. Jak komunikować o Papieżu Polaku w cyfrowym świecie, żeby przebić się przez memy i żarty, które nierzadko dotyczą jego samego?
Można albo wkurzać się na memy, różne „śmieszki” i inne formy kojarzące się tylko z rozrywką, zabawą albo – jak robili święci w innych wiekach – ochrzcić to i wykorzystać. Do przekazywania treści w internecie służą takie formy jak np. shortsy, rolki, memy, takie czy inne filmy. Dlatego można wykorzystać je do ewangelizacji.
Pytanie o formę przekazu jest zależne od odbiorcy. Zazwyczaj było tak, że młody człowiek bardzo różnił się m. in. w potrzebach, mentalności ze starszym pokoleniem, np. ze swoją babcią. Ta przepaść jest teraz zwielokrotniona. To, co przekonuje 25-latkę, nie przekona 15-latki i odwrotnie. Tylko 10 lat różnicy powoduje, że Ewangelię trzeba głosić inaczej. A jeszcze inaczej głosi się Ją dla np. 45-latki. I inaczej dla mężczyzn w wieku 15 i 45 lat. Mają inne problemy, potrzeby, zainteresowania czy inne rzeczy klikną. Dlatego, jeżeli mowa o głoszeniu Ewangelii, przypominają mi się słowa św. Pawła – „Stałem się wszystkim dla wszystkich”.
Do kogo są zatem kierowane treści obecne na Teobańkologii?
Moja działalność skupia się na razie na starszych, raczej na tych, którzy rozczarowali się mocno życiem i rozumieją, co oznacza życiowy krzyż. Oni mogą powiedzieć: „planowałem, miałem wielkie ambicje, chciałem coś zrealizować, a dostałem po głowie od życia”. Te treści nie zawsze trafiają do nastolatka, któremu wydaje się, że jeszcze zwojuje świat albo nie widzi w życiu za bardzo sensu - to jest jeszcze gorsza opcja.
Dopiero jak ma się więcej lat, a życie „przeciągnęło” i przeżyło się dobrze niejeden kryzys, to człowiek zaczyna zauważać po jakimś czasie, że nie byłoby jego dojrzałości, wiary, modlitwy, rozpaczliwego poszukiwania Pana Boga, gdyby 50 razy nie uderzył twarzą o ziemię. Chcę na razie tłumaczyć to osobom, które przeszły te rzeczy. A wiele z nich jest powyżej trzydziestki.
Myślę nad tym, aby ewangelizować w internecie młodzież, ale nie jestem jeszcze na to przygotowany. Dopiero to planuję. Myśląc o sposobie głoszenia Ewangelii współcześnie, myślę najpierw o potrzebach odbiorców. I one są tak bardzo różne, zwłaszcza we współczesnym świecie. Trzeba dobrze przemyśleć to i być „wszystkim dla wszystkich”.
Zbliża się XXII Dzień Papieski. Co będzie się działo w parafii ks. Teodora, absolwenta programu stypendialnego dla zdolnej i niezamożnej młodzieży? Może też coś na Teobańkologii?
Jeżeli miałbym myśleć o „mojej parafii”, to myślałbym z pewnością o miejscu, gdzie byłem wikarym przez 4 lata, a aktualnie jestem rezydentem. Nieczęsto się tam pojawiam, dlatego mogę się poświęcić dziełu Teobańkologii - bez wielu obowiązków na parafii.
Zastanawiam się, w jaki sposób odwdzięczyć się Fundacji „Dzieło Nowego Tysiąclecia”. Może przekonywać świadectwem, powiedzieć: „słuchajcie ludzie, mnie pomogło stypendium, bardzo wymiernie wpłynęło na mój rozwój. Byłem na ponad 20 obozach Fundacji, miałem możliwość kupienia zupełnie podstawowych rzeczy, jak np. słownika języka angielskiego, podręczników czy opłacenia mieszkania”.
Myślę też nad tym, co mogę zrobić dla Fundacji jako ksiądz, były stypendysta, który ma też pewne zasięgi w internecie. Na ten moment jeszcze szukam, ale pewnie podejmę jakieś kroki. Mam już pierwsze plany na 2023 rok. Więc powoli układam sobie w głowie, jak mogę się odwdzięczyć Fundacji.
Dziękuję za rozmowę.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.