We Włoszech w obawie przed akcjami odwetowymi w związku z operacją w Libii podniesiono poziom alarmu antyterrorystycznego - podaje w poniedziałek "Il Giornale". Nasilono kontrole w miastach, meczetach i tam, gdzie mieszkają przeciwnicy Muammara Kadafiego.
Według gazety, wydawanej przez rodzinę premiera Silvio Berlusconiego, chociaż Libia nie dysponuje rakietami, które mogłyby dosięgnąć terytorium Włoch, na całym południu kraju w stan gotowości postawiono samoloty, helikoptery i okręty. Działają satelity i radary, by w porę przechwycić wszystko, co zbliża się do Półwyspu Apenińskiego - dodaje dziennik.
Mimo zapewnień, że Kadafi nie dysponuje bronią mogącą zagrozić Włochom, raporty wywiadu postawiły władze w stan alarmu z powodu zagrożeń, znajdujących się też na włoskim terytorium - relacjonuje "Il Giornale". Jednostka policji, wyspecjalizowana między innymi w walce z terroryzmem, otrzymała polecenie wzmocnienia patroli wokół miejsc islamskiego kultu we Włoszech, zwłaszcza w Weronie, Turynie, Imperii i w mieście La Spezia, by nie dopuścić do starć między zwolennikami i przeciwnikami libijskiego dyktatora.
Wzmocniono ochronę baz wojskowych oraz ambasad krajów, zaangażowanych w operację w Libii, a więc USA, Wielkiej Brytanii i Francji. Podobne środki zastosowano także w przypadku ambasady libijskiej w Rzymie. Przypomina się, że ambasador tego kraju we Włoszech wypowiedział niedawno posłuszeństwo Muammarowi Kadafiemu i poparł jego przeciwników.
Nasilone zostały ponadto kontrole na rzymskim lotnisku Fiumicino, a także w porcie lotniczym w Trapani na Sycylii, obok którego znajduje się baza wojskowa, oddana do dyspozycji operacji.
"Nikt nie może wykluczyć odwetu wobec najbliższego kraju Sojuszu Północnoatlantyckiego" - zauważa "Il Giornale".
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.