Reklama

Z Konga do Konga

Pierwszego kwietnia, na miękkim trawniku misji Ojców Werbistów, nastąpiło przekazanie książki sztafetowej.

Reklama

W Kongu internetu nie ma, smsy też nie wychodzą (ale przychodzą z Polski). Za to połączenia telefoniczne z Polską są niedrogie. Oto telefoniczne relacje:

1.

Wystartowaliśmy w sobotę 2 kwietnia o godz. 15.00. Na starcie pękła oś tylnego koła, szybka wymiana i jazda na “wylotówkę” z Brazza trasą Nowaka w kierunku Mayama. Nie jest to główna droga asfaltowa na północ, której w czasach Kazika nie było, tylko szlak przez dżunglę. Już na starcie zatrzymał nas pewien człowiek na motorze terenowym – biały, urodzony i mieszkający na stałe w tym kraju. Przestrzegł nas przed kontynuowaniem jazdy tą drogą. Jest ona niemal nieprzejezdna dla rowerów – on, na swojej terenówce pokonuje tą trasą 70 km w 3 godziny. A dodaje, że cyklicznie brał udział w rajdzie Paryż-Dakar. Poza tym, co gorsze, teren ten jest bardzo niebezpieczny, liczne patrole wojska na przemian z grasującymi oddziałami partyzantki nazywanej tutaj “Ninja”. Uznaliśmy, że nie ma co ryzykować. Wyjechaliśmy z miasta główną drogą na północ w kierunku Owando/Ouesso. Ale nie zamierzamy się całkiem poddawać – chcemy spróbować wrócić na szlak przez dżunglę, odbijając za jakiś czas z głównej drogi na wschód w kierunku Djambala.

Pierwszego dnia jechało mi się bardzo ciężko. Do godziny 19.00 (4 godz.) zrobiliśmy… 20 km. Drugiego dnia nie było wcale lepiej – 55 km, przy średniej dziennej 7,5 km/godz. Wieczorem byłem zmasakrowany. Czułem się dużo gorzej niż po wejściu na Aconcaguę. A Romek przeciwnie – pełna forma! Szukałem w myślach wytłumaczenia: może to ta wilgotność, może temperatura… Pod koniec dnia flak w tylnym kole. Odwracamy Brennabora do góry kołami. Tylne się nie kręci. Bo… ma zaciśnięty hamulec…!

Dzisiejsza jazda (poniedziałek), już nie na hamulcu, w porównaniu poprzednimi dniami, to niebo a ziemia. Mimo licznych podjazdów i 3-godz. przystanku na przeczekanie burzy zrobiliśmy 75 km (w 4 godz.). Wstaliśmy o 7.00 rano, jutro mamy zamiar wstać o wpół do piątej (Romek w tle: “Sam sobie wstań”, śmiech Macieja). Nocujemy w tanich hotelikach, dużo tańszych niż ten najtańszy w stolicy.

Miejscowi ludzie są bardzo mili i pomocni. Np. spadła nam butelka, ktoś podniósł i biegł za nami wołając, żeby nam oddać. Nocujemy dziś w miejscowości Invouba, 150 km od Brazzaville.

2. Powrót na szlak

Romek: Dwa dni temu, zgodnie z powziętym wcześniej planem, zboczyliśmy z głównej drogi i udaliśmy się na zachód, aby powrócić na oryginalną trasę Kazika. Dziś dotarliśmy do miejscowości Djambala. Podobnie jak wczoraj, zgodnie z lokalnym zwyczajem nocujemy w gościnie u szefa wioski. Jest to typowa afrykańska “kapana”, czyli mały domek na bazie drewnianego szkieletu oblepiony gliną. Dach z trzciny. Atmosfera jest bardzo przyjazna, wszyscy traktują nas bardzo dobrze, choć wzbudzamy wszędzie niemałą sensację. Maciej bardzo aktywnie przybliża tutejszym mieszkańcom postać Nowaka.

Od czasu do czasu spotykamy pracowników chińskich firm zatrudnionych przy budowie drogi i sieci energetycznych.

Jutro udajemy się na północ słabo uczęszczanym szlakiem przez płaskowyż w kierunku Okoyo i dalej Bundji. Jednak pierwszy cel to odnalezienie misji Leketi.  Przez najbliższych kilka dni możemy nie mieć zasięgu z racji okolicy pozbawionej masztów telefonii komórkowej. Mamy jednak nadzieję, że w piątek o 17.30, gdy nadejdzie godzina audycji Radio Wnet,  będziemy jeszcze w zasięgu. Morale wysokie. Pijemy dużo wody, która jest naszą najważniejszą troską. No i dobrze nam ze sobą :)

Mój dialog z Maciejem:

- A jak krajobrazy?

- Krajobraz póki co niezbyt ciekawy, równina porośnięta wysoką trawą, podobnie jak w Polsce, tyle, że trawa nieco wyższa. Dżungla ma się zacząć dopiero w okolicach Owando na północy kraju.

- A zwierzęta jakieś widzicie?

- Kilka przejechanych węży, dwie myszy przebiegły nam drogę. I kilka kóz – w zagrodach ludzie czasem hodują. Jedną świnię też widzieliśmy. To wszystko!

3. Przyjął prezydent :-)

(9.04.2011)

Maciej z Romkiem w piątek odjechali 60 km od głównej miejscowości Djambala – w tym około 50 km polną drogą, poprzez bardzo duże i głębokie kałuże. Cali w błocie dojechali do wioski gdzie przyjął ich prezydent :-) Wszystkie dzieci w wiosce już śpiewają Afrykę-Nowaka! Wieczorem, mieszkańcy wsi przynieśli ogromny bęben, przyszło 200 osób, i wszyscy, razem z Maciejem i Romkiem, tańczyli i świetnie się bawili do późna.

Kolejnego dnia, już w drodze, złapała ich gigantyczna burza – jechali w ogromnym błocie i glinie. Mieli dodatkowo długie podjazdy i trochę zjazdów, zaliczyli kilka wywrotek w błoto, często musieli pchać rowery. Dlatego też w ciągu 3 godzin udało im się przejechać tylko, albo aż 28 kilometrów. Droga prowadziła wąską ścieżką porośniętą dookoła 3 metrowymi trawami. W trakcie naszej rozmowy goniła ich kolejna burza, która zaraz miała ich dopaść…

Poza tym chłopaki często rozdają pieczątki Afryka-Nowakowe i równie często pieczątki otrzymują.

(smsy z 10.04.2011):

„Po 40 km zatrzymaliśmy się w Mengo. Rano mieliśmy przeprawę przez rzekę Mpama wielkości Warty. Droga piaszczysta, pchamy rowery w stronę misji Leketi. Nie da się jechać. W nocy burze! Wczoraj zjedliśmy pierwszy ciepły posiłek – makaron. M.”

„Dojechaliśmy do Oboli, 22 km piaszczysta wąska ścieżka :-b Zbiegła się cała wioska 150 osób, stoją i patrzą :-D ! M.”

«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
3°C Środa
wieczór
0°C Czwartek
noc
0°C Czwartek
rano
3°C Czwartek
dzień
wiecej »

Reklama