Co wtedy? Tylko co wtedy, gdy się okaże, że to co mamy, nie wystarcza? Co w zamian?
Niektóre pogrzeby na przykład. Słowa liturgii sięgające nieba i głębin ludzkiego serca. Dostrzeżone nagle dostojeństwo żałobników. Światło. Ale i inne przecież: jak ten odprawiony pospiesznie przez księdza w lichym paltociku, łykającym głoski, bez pieśni i bez pocieszenia, ze słowami chybiającymi celu, z zafoliowana kartką zamiast obrzędowej księgi. Czynnik ludzki – ale sytuacji powtórzyć się nie da, ani nawet przygotować na nią, czujemy się oszukani, jakby odebrano nam coś, co się nam należało.
Jak w ważnych chwilach, gdy powinniśmy czuć tryumf, satysfakcję, spokój chociaż – a tu nic, łapiemy się na kolejnym rozproszeniu, uwiera odświętne ubranie. Albo gdy modlitwy nie dają się ułożyć w zgrabny szept. Gdy choroba irytuje, własna i cudza, i nie daje poczucia misji. Zawsze wtedy, gdy się okazuje, że to co mamy, nie wystarcza, że zabrakło czegoś, co uznawaliśmy za oczywiste, ważne.
Ale Bóg jest przecież. Blisko. Zawsze. Nawet jeśli nie utwierdzają nas w przekonaniu o tej obecności ani zewnętrzne okoliczności, ani własne serce.
Czytałam kiedyś wspomnienie o zakonnicy, konającej nocą, w jedną z pierwszych nocy w obozie. Współsiostry nie miały gromnicy ani modlitewnika, otoczyły ją tylko i odmawiały cicho, z pamięci święte słowa. Narrator oburzał się słuszne na tę sytuację, a ja myślałam tylko: szczęściara. Bo ile tam było jeszcze śmierci potem? Bez obecności najbliższych, bez usłyszenia słów modlitwy…
Myśmy się tak przyzwyczaili, ba, słyszeliśmy o tym wielokrotnie. Że ci dobrzy to umierają w pokoju, z półuśmiechem na ustach. W ogóle: do wszystkiego tak podchodzą. Jakby cierpienie ich nie dotykało, nie tak naprawdę. Ciała pachną fiołkami, oczy świecą. Wszystko się układa.
Myślę, że to trochę zbyt proste. Zwycięstwo Boga? Zaufanie? Wierność? Tak. Ale i zwykły strach. Twarz wykrzywiona cierpieniem. Fakt, że nie panujemy nad życiem. Poczucie pustki. Rany, które nie chcą się zabliźnić.
To, co mamy – czasem naprawdę nie wystarcza. To, czego słusznie oczekujemy – może się wcale nie ziścić.
Co wtedy? Co, gdy się okazało, że to co mamy, nie wystarcza? Mówi się: trudno. Bóg jest przecież. Blisko. Zawsze. Nawet jeśli nie utwierdzają nas w przekonaniu o tej obecności ani zewnętrzne okoliczności, ani własne serce.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.