Czyli jak lampę zamienia się na maczugę.
Rozchorował się nam ks. Włodek… A ja? Cóż… Komentarz Czytelnikom jednak się należy :) Choćby i spóźniony. Siadam więc wieczorową porą i piszę… Krótko.
O czym? No cóż… O tym, o co prowokacyjnie zapytałem w tytule. Nie chodzi tylko o wkurzenie. Szerzej, o traktowanie podejrzliwości jako cnoty, ciągłe piętnowanie, doszukiwanie się źdźbła w oku bliźnich… Może to skrzywienie spowodowane pracą w mediach, ale mam wrażenie, że wśród gorliwych (we własnym mniemaniu) polskich katolików jest tego coraz więcej. Zaczęło się… Tak, pamiętam które środowisko brylowało w tej dziedzinie kilkanaście czy nawet – dziesiąt lat temu. Wyszło na to, że było toto zaraźliwe. Bo dziś… Nie wiem, może to też trochę pokłosie pierwszych lat pontyfikatu papieża Franciszka, który wtedy dość często coś tam krytykował? W każdym razie dziś mam wrażenie, że krytykowanie współbraci stało się wśród polskich katolików powszechne. Stało się wręcz swoistym znakiem rozpoznawczym prawdziwego katolika: zawsze czujnego wobec wszelkich przejawów nieprawomyślności. I zawsze gotowego odpowiednio współbraci ostemplować: liberał, mason, progresista, protestantyzator (tak proponuję w skrócie nazywać sprzyjających tzw. protestantyzacji katolicyzmu). Albo tradycjonalista, ciemniak, zacofaniec, faryzeusz…
Smutne, gdy katolicy zamiast krzyża noszą maczugę. I zamiast wnosić w świat światło wiary wolą okładać się świecznikami. Patrząc tak na tych domorosłych inkwizytorów myślę sobie, że gdyby tyle samo energii co na wytykanie innym błędów wkładali w głoszenie Dobrej Nowiny, umacnianie słabych, podnoszenie upadających, szerzenie zdrowej nauki wiary… No tak, ale wtedy nie byłoby zasięgów w socjal mediach…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.