Oficerowie BOR-u są tak świetnie wyszkoleni, że potrafią przebywać jednocześnie w dwóch miejscach – wynika z tekstu, zamieszczonego w „Naszym Dzienniku”.
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego przekazała wojskowej prokuraturze informację o tym, że 10 kwietnia 2010 roku w chwili katastrofy samolotu Tu-154M na płycie lotniska Siewiernyj było trzech funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu - pisze gazeta. Dodaje, że agencja posłużyła się pseudonimami, a przekazane dane mówiły m.in. o tym, że jeden z oficerów BOR był równocześnie w Katyniu i na płycie lotniska. Wskazano też na obecność funkcjonariusza, który tego dnia w ogóle nie brał udziału w zabezpieczeniu wizyty Lecha Kaczyńskiego. Pytana o sprawę prokuratura potwierdziła, że ABW przekazała śledczym listę osób oczekujących na lotnisku na przylot delegacji, ale zawierała ona dane personalne, w tym piastowane stanowiska, a wykaz nie obejmował pseudonimów. Rzecznik BOR mjr Dariusz Aleksandrowicz nie chciał komentować ustaleń ABW, ale nie krył zdziwienia ich formą.
Należał do szkoły koranicznej uważanej za wylęgarnię islamistów.
Pod śniegiem nadal znajduje się 41 osób. Spośród uwolnionych 4 osoby są w stanie krytycznym.