Około 20 tysięcy osób zgromadziło się w środę w Symferopolu na Ukrainie na demonstracji w 67. rocznicę deportacji Tatarów z Krymu w głąb ZSRR.
Uczestnicy akcji domagali się m.in. od ukraińskich władz, by uznały język tatarski za jeden z języków państwowych, a także prawa do oświaty w tym języku oraz przywrócenia historycznych nazw krymskich miejscowości.
Krymscy Tatarzy, którzy demonstrowali pod ukraińskimi flagami państwowymi, apelowali również, by władze w Kijowie i wspólnota międzynarodowa uznały ich deportację za zbrodnię.
Tatarzy od lat mają za złe władzom Ukrainy, że nie robią nic, by rozwiązać ich problemy. Główne kwestie, na które wskazują, to kwestia własności ziemi oraz nieprzestrzeganie praw mniejszości.
Po przymusowym wysiedleniu w 1944 roku Tatarzy zaczęli powracać na Krym dopiero na początku lat 90. Po powrocie dowiadywali się, że ziemia ich przodków przeszła w ręce napływowej, przeważnie rosyjskojęzycznej ludności. Spór o ziemię dotyczy południowego wybrzeża Krymu, który jest niezwykle atrakcyjnym terenem turystycznym.
Tatarzy narzekają także na proces rusyfikacji i asymilacji, dotkliwie odczuwają brak szkół z ich językiem nauczania.
Deportacja Tatarów krymskich rozpoczęła się 18 maja 1944 roku zgodnie z dekretem ówczesnego przywódcy Związku Radzieckiego Józefa Stalina. Władze radzieckie oskarżyły wtedy Tatarów z Krymu o współpracę z Niemcami podczas II wojny światowej. Pierwsza deportacja objęła ponad 18 tysięcy ludzi.
Niedługo po wysiedleniu Tatarów podobną decyzję wydano w sprawie żyjących na Krymie Ormian, Greków i Bułgarów. Razem z nimi deportowano także Turków, Kurdów, Persów i Romów. Ogółem podczas wojny i po jej zakończeniu Krym opuściło przymusowo 300 tys. mieszkańców, z czego 200 tysięcy stanowili Tatarzy.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.