Adoptował 46 niepełnosprawnych dzieci, których nikt nie chciał. Nikt nie zaświadczy nam piękniej o wartości życia.
Drugi rok z rzędu odbywającemu się dziś w Waszyngtonie Marszowi dla Życia towarzyszy specjalny festiwal dla młodych, wypełniony muzyką i modlitwą, ze świadectwami oraz Mszą. Chodzi o to, by znaleźć taki przekaz, który trafi też młodszego pokolenia, a ono – jak pokazują amerykańskie sondaże – coraz aktywniej włącza się w działania por-life. Specjalnym gościem tego wydarzenia jest nietuzinkowy Brazylijczyk, który swym życiem codziennie pokazuje, czym w praktyce jest pro-life. Choć życie jego samego nie było ani proste, ani nie jest łatwe. - Na pewno jest jednak szczęśliwe i spełnione – mówi Antonio Tavares de Mello.
30 lat temu przymierzał się do zostania lekarzem. Przez przyjaciół trafił jednak do ośrodka dla niepełnosprawnych dzieci, a z czasem odkrył w jak dramatycznych warunkach żyją na co dzień, często porzucone na pastwę losu na brazylijskich ulicach. To wywołało u niego wewnętrzy bunt i lawinę pytań do Boga: „jak mógł pozwolić na taką niesprawiedliwość?”. Po trzech latach duchowych zmagań odpowiedź znalazł w swoim sercu i adoptował pierwsze ciężko upośledzone dzieci. Matka Jeana zażywała tabletki poronne w dawkach 20-krotnie wyższych niż zalecano. Chłopczyk mimo to przyszedł na świat, ale urodził się z bezmózgowiem. Nazywając go „kawałkiem mięsa” kobieta porzuciła synka. Lekarze dawali mu kilka miesięcy życia a on już jako kilkuletni chłopak towarzyszył adopcyjnemu ojcu, gdy ten występował na forum ONZ przeciwko aborcji. Wbrew przewidywaniom lekarzy Jean ma kontakt z innymi, reaguje na obecność osób, które lubi. – On pięknie uczy nas miłości – mówi jego adopcyjny tata.
Historii Antonio nie da się zmieścić w kilku zdaniach. Dość powiedzieć, że oprócz 46 dzieci, które sam adoptował prowadzi obecnie trzy domy dla niepełnosprawnych. Tylko w stolicy Brazylii założona przez niego wspólnota opiekuje się 80. dzieci przykutych do łóżka przez upośledzenie. Swoim świadectwem poruszał serca uczestników Światowych Dni Młodzieży w Krakowie, Panamie i Lizbonie. Mówiąc o swym doświadczeniu duży akcent stawiał na „bycie z każdą matką dla dobra jej dziecka”. - Mogę być w pełni ojcem dla 46 niepełnosprawnych dzieci tylko dlatego, że siłę na realizację tego posłania otrzymuję od Boga. Ta siła nie jest ludzka - mówi. I dodaje: „Oddaję swoje życie za wiele istnień porzuconych i okaleczonych”.
Ten skromny Brazylijczyk daje nam lekcję prawdziwego pro-life swą miłością, która jest motorem jego wszelkich działań na rzecz dzieci, których od początku nikt nie chciał, a które on pokochał, przyjął i którym stworzył „ambasadę nieba na ziemi”. Tak właśnie te wyjątkowe domy prowadzone przez Antonio Tavaresa i jego wspólnotę nazwał Ambasador Brazylii w USA. Nikt nie zaświadczy nam dziś piękniej o wartości życia.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
O magnitudzie 6,3 w rejonie zamieszkanym przez 500 tys. osób.
Przeprowadzono 5 listopada 1985 r. pod kierunkiem Zbigniewa Religi
M.in. by powstrzymać zabijanie chrześcijan przez dżihadystów.
Wartość zrabowanego sera oszacowano na ponad 100 tysięcy euro.
Ciała Zawiszy nigdy nie odnaleziono, ale wyprawiono mu symboliczny pogrzeb w listopadzie 1428 r.
Powód? Nikt nie sprawdza, czy dokument naprawdę wystawił lekarz.
Jasne jest, że Moskwa chce przede wszystkim zaszkodzić naszym ludziom.
Libańskie ministerstwo zdrowia powiadomiło o śmierci czterech osób w izraelskich atakach.
Raport: potrzebna baza danych o aktywności nietoperzy na farmach wiatrowych.