Wolny jak Szkot

Czy Szkocja jeszcze w tym roku ogłosi niepodległość?

Stary angielski dowcip. Jedzie Szkot rozklekotanym autem przez płatny most. Zatrzymuje go poborca opłat. – 10 pensów. – Sprzedane. Choć przysłowiowe skąpstwo i słabość do każdego grosza dzięki angielskiej dominacji zostały skutecznie przypisane właśnie Szkotom, to tak naprawdę każdy Szkot wie, że wyjątkowymi skąpcami są raczej Anglicy. Nie rozstrzygając tutaj tych kulturowych niuansów, przyznajmy tylko, że ci drudzy na poparcie swojej wersji przywołują jeden fakt historyczny: w 1707 roku, dzięki przekupieniu części szkockich posłów, doprowadzili do ostatecznego zacieśnienia unii Anglii i Szkocji (już od 1603 roku łączyła je głowa wspólnego monarchy); małżeństwa, do którego tak naprawdę nie rwała się żadna ze stron. Anglicy bali się zalewu Szkotów, Szkoci – angielskiej dominacji. Nie po to przecież William Wallace – „Waleczne Serce” – przewodził antyangielskiemu powstaniu w XIII wieku, żeby kolejne pokolenia dobrowolnie oddały suwerenność.

Mimo wszystko jednak obraz Szkota, sprzedającego się za parę pensów, nie jest sprawiedliwy, ponieważ „współmałżonek” Anglii dość ostro się targował. Jak pisze Norman Davies w swoim monumentalnym dziele „Wyspy”, Szkoci „byli narodem biednym, ale niepokonanym, i wymusili na Anglii o wiele więcej ustępstw niż wcześniej przyznano Walijczykom, a później Irlandczykom”. A śledzący wszystko z bliska pisarz Daniel Defoe (który zresztą uczestniczył w przekupywaniu szkockich posłów i był angielskim szpiegiem w Szkocji) pisał wtedy, że „na całym świecie nie słyszano o silniejszym związku politycznym, w którym byłoby tak mało związku uczuciowego”. W każdym razie unia doprowadziła do powstania Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii (później dodano: i Irlandii Północnej). Tymczasem rządząca dziś w Edynburgu Narodowa Partia Szkocji dąży do rozpisania referendum w sprawie niepodległości. Czy pokojowy rozpad Wielkiej Brytanii jest możliwy? I czy niepodległość w ogóle Szkotom się opłaca?

Brytyjczycy, czyli kto?
– Nie znam żadnych „Brytyjczyków” – odburknął mi kiedyś pogardliwie Szkot, gdy nieopatrznie zapytałem o nastroje Brytyjczyków przed jakimś ważnym wydarzeniem. W pewnym sensie miał rację, bo pojęcie brytyjskości rzeczywiście jest dość sztuczne. Mimo funkcjonującego określenia polityczno-geograficznego – Wielka Brytania, Wyspy Brytyjskie – trudno mówić o „brytyjskiej tożsamości narodowej”. Każda z części składowych Zjednoczonego Królestwa ma dość silne poczucie odrębności. Najbliżsi „brytyjskości” mogą być ewentualnie Walijczycy, którzy, choć skrupulatnie przestrzegają tradycji i kultywują swój język (nawet namalowany na drodze napis „Zwolnij” występuje w języku angielskim i walijskim), są jednocześnie najdalsi od wszelkiego rodzaju separatyzmu. O brytyjskości można też mówić w kontekście napływu imigrantów w ostatnich dziesięcioleciach, co zmieniło zasadniczo krajobraz społeczno-demograficzny Wysp Brytyjskich. Ale to już zupełnie inny temat.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.

«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
12°C Czwartek
wieczór
9°C Piątek
noc
6°C Piątek
rano
14°C Piątek
dzień
wiecej »