Prezydent USA Barack Obama powiedział w poniedziałek, że Stany Zjednoczone i Irlandię łączą "więzy krwi" wykraczające poza strategiczne interesy czy politykę zagraniczną. Odwiedził też wioskę, z której pochodził jego praprapradziad.
"Dla milionów irlandzkich Amerykanów (ten kraj) nadal symbolizuje ojczyznę, niezwykłe tradycje i niezwykłych ludzi" - oznajmił Obama na konferencji prasowej w premierem Irlandii Endą Kennym, z którym spotkał się w pierwszym dniu swej 6-dniowej podróży po Europie.
"Przyjaźń i więzi między Stanami Zjednoczonymi i Irlandią nie mogłyby być silniejsze. Oczywiście nie jest to tylko kwestia interesów strategicznych. Dla Stanów Zjednoczonych Irlandia jest krajem połączonym z nami więzami krwi" - dodał.
Obama, który usiłował w ostatnich dniach doprowadzić do postępów w rozmowach bliskowschodnich, powiedział też: "Bardzo natchnął nas otuchą postęp w Irlandii Północnej. Mówi on o szansach na pokój i o tym, że ludzie uwikłani w długotrwałą walkę potrafią inaczej sobie wyobrazić swoje stosunki".
Sam Obama ma irlandzkie korzenie. Ze wsi Moneygall w irlandzkim hrabstwie Offaly wywodził się jego praprapradziad ze strony matki Falmouth Kearney, który wyemigrował do USA w 1850 roku, w czasie klęski Wielkiego Głodu (1845-52).
Prezydent odwiedził w poniedziałek Moneygall, wraz ze swą małżonką spacerując ulicami wioski. Uściskał nawet swego dalekiego krewnego, 26-letniego księgowego w firmie hydraulicznej Henry'ego Healy.
Prezydencka para sporo czasu poświęciła na przywitanie się z zachwyconymi mieszkańcami, którzy szykowali się na tę wizytę od tygodni. Oboje ściskali wyciągane do nich dłonie.
"Ślicznie pani wygląda!" - krzyknęła do Michelle Obamy jedna z kobiet. Prezydentowi podano też na ręce niemowlę w różowej czapeczce. "Jesteśmy dziś szczęśliwi. Nie przypuszczaliśmy, że to się kiedykolwiek stanie" - powiedział 50-letni mieszkaniec wioski.
W latach 40. i 50. XIX wieku do USA wyemigrowało łącznie 1,7 mln Irlandczyków, szukając ratunku przed głodem i nędzą. Po tak dużym odpływie ludności kraj nie podniósł się przez kilkadziesiąt lat. (PAP)
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.