Po raz pierwszy od kilku miesięcy NASA udało się zarejestrować użyteczny sygnał techniczny od bezzałogowej sondy kosmicznej Voyager 1, która opuściła Układ Słoneczny.
W połowie grudnia specjaliści z NASA poinformowali media, że sonda Voyager 1 po raz kolejny straciła zdolność do komunikacji z Ziemią i zaczęła przesyłać dziwny, składający się z ciągu zer i jedynek kod, który naukowcy określili jako „cyfrowy bełkot”. Zaobserwowana usterka dotyczy zakłóceń komunikacji między systemem danych lotu a systemem komunikacji z Ziemią. Sonda zbierała dane z otoczenia, nie jest jednak w stanie poprawnie wysłać ich do NASA. Problem był związany z jednym z trzech komputerów pokładowych sondy, zawiadującym systemem danych lotu (ang. flight data system, w skrócie FDS). System FDS nie komunikował się poprawnie z innym podsystemem sondy, z jednostką modulacji telemetrii (ang. telemetry modulation unit, w skrócie TMU). System FDS jest odpowiedzialny za zbieranie danych naukowych i technicznych przed wysłaniem ich na Ziemię. Sonda zaczęła nadawać dziwny wzór zer i jedynek, tak jakby się zawiesiła.
Przeczytaj: Co nas uczy?
W marcu zespół kontroli lotu w NASA Jet Propulsion Laboratory w Południowej Kalifornii (USA) potwierdził powyższe ustalenia. Określono, iż nie działa chip odpowiedzialny za przechowywanie części pamięci FDS (w tym części kodu oprogramowania FDS). Utrata tego kodu powodowała, że dane naukowe i techniczne były bezużyteczne.
Dlaczego nie można było tego w prosty sposób naprawić?
Już sam fakt, że sonda wyposażona jest w urządzenia produkowane pół wieku temu sprawia, że kształceni współcześnie inżynierowie nie są przygotowani do jej obsługi i wymaga to specjalnie przeszkolonego zespołu. Jednak największym problemem w naprawie kolejnych usterek Voyagera jest odległość od Ziemi, która wynosi dziś 24 mld km. W tej chwili sonda Voyager 1 na przesłanie informacji do centrum badawczego NASA w Pasadenie potrzebuje 22,5 godziny. To oznacza, że od wysłania sygnału z Ziemi do otrzymania odpowiedzi na wysłane polecenie mijają prawie dwie doby!
Ponieważ nie można naprawić chipu w sondzie odległej o 24 miliardy kilometrów, zdecydowano o umieszczenie tego fragmentu kodu w innej części pamięci FDS. Niestety, żaden obszar nie jest na tyle duży, aby zmieścić tę sekcję kodu w całości. Postanowiono więc podzielić kod na fragmenty i porozmieszczać w różnych miejscach. Wymagało to także korekt, aby kod nadal funkcjonował.
Korekty wysłano do sondy 18 kwietnia. Proces zakończył się sukcesem i sonda zaczęła znowu poprawnie nadawać dane techniczne. NASA zapowiada, że w kolejnych tygodniach zespół przemieści i skoryguje pozostałe fragmenty oprogramowania FDS, tak aby móc ponownie odbierać dane naukowe.
Jaki jest dalszy los sondy?
Co go czeka na kosmicznej drodze? NASA ocenia, że za około 300 lat sonda dotrze do tzw. Obłoku Oorta. Jego przebycie zajmie Voyagerowi… 30000 lat. Wcześniej, po niespełna 18 tysiącach lat, oddali się od Słońca na odległość 1 roku świetlnego, czyli dystansu, którego pokonanie z prędkością światła zajmuje 12 miesięcy. Dość precyzyjnie wyliczono, kiedy sonda minie pierwszą gwiazdę: będzie to najprawdopodobniej rok 40 272, a gwiazdą tą będzie Gliese 445. Oczywiście, o ile wcześniej nie dojdzie do zderzenia z innym obiektem kosmicznym.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.