Osoby w wieku 30-50 lat, mające w najbliższej rodzinie krewnego, który zachorował na raka, powinny częściej poddawać się badaniom profilaktycznym, gdyż są bardziej narażone na chorobę nowotworową - postulują specjaliści z Bostonu.
Dr Dianne M. Finkelstein z Massachusetts General Hospital Biostatistics Center przekonuje na łamach "Journal of the American Medical Association", że ostrzeżenie to kierowane jest przede wszystkim do osób, w których rodzinach zdarzyły się zachorowania na raka piersi, jelita grubego oraz prostaty.
Z badań, jakie uczona przeprowadziła wraz ze swym zespołem wynika, że te trzy rodzaje nowotworów złośliwych często występują wśród krewnych, zarówno u rodziców i ich dzieci, jak i u rodzeństwa.
"Jeśli masz 35 lat i nagle ktoś zachoruje w Twojej najbliższej rodzinie na raka jelita grubego, np. Twój brat, należy to zgłosić lekarzowi rodzinnemu" - podkreśla dr Finkelstein. Jej zdaniem, taka sytuacja sugeruje, że należy o kilka lat wcześniej rozpocząć kolonoskopię, badania przesiewowe pozwalające wcześnie wykryć guza jelit.
"Do podobnych wniosków skłaniają badania dotyczące rodzinnych skłonności do nowotworów, jakie od ponad 10 lat prowadzimy w Szczecinie" - powiedział PAP prof. Jan Lubiński z Międzynarodowego Centrum Nowotworów Dziedzicznych Pomorskiej Akademii Medycznej w Szczecinie.
Polski uczony twierdzi, że rodzinne skłonności poza rakiem piersi, jelita grubego i prostaty, występują też w przypadku raka jajnika u kobiet. Związane są one z dziedziczeniem jednego tylko genu, który znacznie zwiększa ryzyko zachorowania na raka.
Tak silnej zależności nie ma w przypadku uwarunkowań wielogenowych, gdyż wtedy większą skłonność do raka wykazują jedynie osoby z konkretną kombinacją genów. "Jeszcze inaczej jest w przypadku tzw. nowotworów środowiskowych, związanych bardziej ze stylem życia i wpływem środowiska. Przykładem jest rak płuca, silnie związany z paleniem papierosów" - powiedział prof. Lubiński.
Amerykańska uczona doszła do podobnego wniosku po przeanalizowaniu danych genetycznych dotyczących 11 tys. osób i ich krewnych, jakie zgromadził Cancer Genetics Network. Wynika z nich, że gdy w jakiejś rodzinie ktoś zachoruje na raka jelita grubego, to jego najbliżsi krewni są od 2 do 6 razy bardziej narażeni na ten sam typ nowotworu.
Podobne ryzyko jest w przypadku raka piersi u kobiet i nieco mniejsze jeśli chodzi o raka prostaty u mężczyzn. Najbardziej niepokojący jest pierwszy i drugi stopień pokrewieństwa z osobą, która zachorowała na nowotwór.
Przykładem jest Krzysztof Kolberger, który na początku tego roku zmarł na raka nerki. Chorobę wykryto u niego przypadkowo, gdy lekarka poradziła mu, żeby na wszelki wypadek wykonał USG, bo na ten sam typ nowotworu, już w zaawansowanym stadium, chorowała wcześniej jego siostra. Miała ona wtedy 55 lat i była już w tzw. stanie terminalnym, bez nadziei na wyzdrowienie. Kolbergerowi usunięto całą nerkę, ale po 15 latach pojawiły się u niego przerzuty.
Dr Sharon Plon z Baylor College of Medicine w Houston, współautorka badań, twierdzi, że należy co 5-10 lat sprawdzać, czy ktoś zachorował na raka w najbliższej rodzinie i przy najbliższej okazji warto poinformować o tym lekarza rodzinnego, który zleci odpowiednie badania kontrolne.
Amerykańskie Towarzystwo Onkologiczne (American Cancer Society) wprowadziło już nowe rekomendacje uwzględniające rodzinne skłonności do raka piesi. Zaleca, by u kobiet w wieku 35-60 lat, których najbliższa krewna zachorowała na ten typ nowotworu przed 30. rokiem życia, zamiast mammografii wykonywano bardziej precyzyjne badania przy użyciu rezonansu magnetycznego.
"Osoby z rodzinnymi skłonnościami do raka powinny przede wszystkim częściej się badać, bo tylko w ten sposób można je wcześnie wykryć" - uważa prof. Lubiński. Powinny o tym pamiętać także osoby młode, gdyż wiele nowotworów dziedzicznych, jak choćby rak piersi, rozwija się już w młodym wieku.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.