Dlaczego właściwie w to wierzymy? Oczywiście nie chcę tu żadnego bluźnierstwa, Pan Jezus to Pan Jezus, ale zastanowiło mnie: właściwie dlaczego uznać, że ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej?
Gdyby był biegłym w sztuce obserwatorem – wiadomo, mógłby się pomylić. Wszak nie szata zdobi człowieka, a impuls, bunt i akt desperacji też potrafią nas zmusić do hojności. Zresztą pokora bogatego różni się może w niuansach od pokory tych w trudnej sytuacji, ale rdzeń pozostaje ten sam, niezależnie od tego, co widać na zewnątrz. Dlaczego więc w ogóle Mu wierzymy, Jego ocenie sytuacji? Skąd wiemy, że On wie?
Można by się w tym miejscu odwołać do naszego zwyczajowego kredytu zaufania, do założenia, że ważna osoba nas nie okłamuje, ale rozstrzygające może być tu tylko jedno: wiara. Owszem, możemy uważać Jezusa za moralny autorytet, możemy uznać tę sytuację za charakterystyczną (ubogo ubraną kobietę odruchowo uznamy za szlachetniejszą niż obnoszących się ze swoim mieniem) – ale sedno sprawy leży w tym, kim On jest, w Jego tożsamości. Najbystrzejszy z bystrych obserwator, znający się na ludziach duchowy przywódca, przenikliwy lider? Nie, to za mało, o wiele za mało. Jezus to Bóg. Mówi prawdę, bo jest Bogiem, Prawdą.
Kupując prezenty, kwestionujemy niekiedy własny zdrowy rozsądek, żyjąc pod jednym dachem z nastolatkiem (kiedy mamy ochotę nic tylko powtarzać w kółko: „a nie mówiłam?!”) – kwestionujemy do niego miłość, a budząc się w listopadowe poranki – choćby własną chęć do pracy. I tak dalej, i tak dalej… Codzienność jest tego pełna: (zdrowego?) sceptycyzmu, rosnącego przekonania, że nie wszystko wiemy, że wiele spraw nam się wymyka, że łatwość przechodzenia między „muszę” a „chcę” nie jest wcale tak oczywista jakbyśmy chcieli. A jednak przychodzimy do Boga i modlimy się, wierząc, powierzając się Jemu.Uznajemy w Bogu Boga, wierząc Jego sądom – i wiedząc równocześnie, że nic tu nie znaczą nasze fałszywe projekcje, zaszłości, rany.
Nurt powieści katolickiej (wiek XX, nazwiska takie Bernanos, Mauriac, Greene) eksploruje tę sferę nieustannie: ludzie, słabi, niegodni ludzie, mający obraz Boga tak pełen naleciałości, tak czasem fałszywy, w Boga wierzą, Boga wybierają, wiedząc jednocześnie, że ten Bóg może być, jest od ich wyobrażeń większy, że jest Prawdą niezależnie od tego, co o Nim myślą, jak bardzo oni jako ludzie mogą się mylić. Nie ma tu pogardy dla rozumu, jest wiara w Boga, w to, że Bóg jest Bogiem, niczym mniej.
Zawierzenie wdowy może się różnić od naszego. W niuansach. I nie musiała być ona człowiekiem idealnym. My nie jesteśmy idealni. To rozstrzygające „wierzę” – jej i nasze – pozostaje niezmienne: wierzę Bogu, bo wierzę, że jest Bogiem. Dlatego Jemu należy się wszystko.
*
Alain do umierającej matki, w „Maltaverne” Mauriaca: „Mamusiu, my jesteśmy kochani tacy, jacy jesteśmy i może właśnie to, co we własnym mniemaniu było w nas najgorsze, najbardziej wzruszy Boga”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Przyszedł św. Mikołaj do Polaków, ale nie do pracowników handlu"
Nie może być jedynie forum dla krajów, które myślą w ten sam sposób.