Wykorzystywanie organów państwowych do celów politycznych i ideologicznych oraz deprecjonowanie małżeństwa zarzucił organizatorom tegorocznego spisu powszechnego w Australii biskup pomocniczy Sydney, Peter Comensoli
Urząd Statystyczny Australii na skutek nacisków lobby homoseksualnego i lesbijskiego pozwolił, by podczas spisu powszechnego, który odbył się 9 sierpnia br., każdy mógł dowolnie wskazywać męża lub żonę – bez względu na płeć lub rzeczywisty status małżeński.
Zdaniem biskupa fakt, że organa rządowe nie są w stanie we właściwy sposób bronić małżeństwa jest niepokojący. „Tym bardziej jest to niepokojące, gdy instrument dobrego zarządzania, jakim jest spis powszechny, niszczy się po to, by narzucić narodowi cele polityczne” – podkreśla najmłodszy w Australii, 47-letni biskup.
Decyzja o uwzględnieniu w spisie powszechnym związków osób tej samej płci zawartych poza kontynentem australijskim i zakwalifikowaniu ich jako małżeństwo, to rezultat nacisku organizacji Australia Marriage Equality, która walczy o legalizację związków gejowskich na Antypodach.
Jak podkreśla bp Comensola, w efekcie tej arbitralnej decyzji zniweczony został cel narodowego spisu, jakim jest przedstawienie prawdziwej liczby małżeństw w Australii w 2011. „Małżeństwo nie jest kwestią subiektywnych arbitralnych decyzji, ale prawnie zdefiniowaną rzeczywistością, która może być obiektywnie ustalona. W Australii można uznać za małżeństwo związek mężczyzny i kobiety” – podkreślił duchowny.
Przypominał też, że podobnie jak australijskie prawo nie uznaje za legalne związków poligamicznych, które w niektórych krajach są dopuszczalne i mają status małżeństwa, tak samo związki homoseksualne nie mogą być w tym kraju nazywane i traktowane jako małżeństwa.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.