Jak to było? Nie lekceważyć charyzmatu? No właśnie.
Żniwo ciągle wielkie robotników... Ciągle mniej? Nie wiem. Bo myślę, że robotnikami tych Bożych żniw są nie tylko duchowni, ale i świeccy. Na pewno jednak znacząco zmalała w ostatnich latach w Polsce liczba nowowyświęcanych kapłanów. W tym roku było ich tylko 208. 141 w diecezjach, 67 w zakonach. W paru diecezjach nie było ani jednego. Perspektywa – nieciekawa. Jak tak dalej pójdzie...
Powód? Zostawiam dociekania na ten temat innym. Prywatnie, całkiem po cichu, myślę sobie, że być może to także efekt tego, że w ostatnich dekadach niespecjalnie powołania do kapłaństwa szanowaliśmy. A przejawiało się to – między innymi – w całej masie księży delegowanych do pracy innej niż duszpasterstwo. Pracy, którą mogliby wykonać świeccy, no ale...
Tak, wiem, że świeccy często sprawiają kłopot. Są bardziej niezależni, trudniej – bo nie wypada, bo rodzina, bo gdzie znajdzie pracę – przestawiać ich delegując wedle uznania do innych zadań. No i przede wszystkim jak takiemu uderzy woda sodowa do głowy i zechce reformować Kościół, bo wie wszystko lepiej... Tak, to kłopot. Z drugiej strony myślę też sobie, że fakt ten powinien rodzić refleksję, czy faktycznie „wojskowe” metody zarządzania diecezjami – jest rozkaz (dekret), to ksiądz chcąc nie chcąc idzie – są najlepsze. Nieraz patrząc na takie czy inne personalne decyzje miałem wrażenie, że marnujemy charyzmaty. Świetnie się sprawdzający przesuwani są na inny odcinek, bo muszą być zmiany. I w drugą stronę też: to myślenie, że jak ktoś jest księdzem, to nada się już do wszystkiego. A tak przecież nie jest...
Ta ciągle malejąca liczba nowych kapłanów w perspektywie kilku lat siła rzeczy wymusi zmianę podejścia. Szczególnie ważne wydaje mi się, by tym wielkim Bożym darem, jakim jest powołanie, gospodarować zgodnie z logiką tegoż powołania. W diecezji to przede wszystkim praca w parafiach. W sprawowaniu Eucharystii, jednaniu ludzi z Bogiem w sakramencie pokuty i pojednania, księżą są niezastąpieni. Decyzja o przeznaczeniu księdza do innych, niezwiązanych z pracą w parafii zadań, powinna być podejmowana z wielka ostrożnością i traktowana jako ostateczność. Nie po to przecież Bóg daje komuś powołanie do kapłaństwa, by stawał się kościelnym urzędnikiem. Tak mi się wydaje. No ale...
To truizm, wszyscy to powtarzają: w przyszłości coraz więcej zadań w Kościele będą musieli podejmować świeccy. Marzy mi się tylko, by umieli te zadania podjąć w duchu pokornej służby. I nie traktowali tego jako sposobu na dorwanie się do jakieś władzy, do posiadania wpływów. Co, niestety, zbyt często w postawie różnych „ważnych świeckich” w swoim życiu już widziałem. Marzą mi się po prostu świeccy, którzy swojej służby ludowi Bożemu nie uzależniają od tego, jakie mają relacje z tym czy innym kapłanami, ale wiernie, na własnym, skromnym nieraz odcinku, podejmują odpowiedzialność za wspólnotę Kościoła. Znam całkiem sporo takich. Oby tylko było ich jak najwięcej.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Do wypracowania polityki migracyjnej potrzebny jest w kraju okrągły stół.
"Jestem bardzo zawiedziony prezydentem Putinem. Myślałem, że jest kimś, kto wierzy w to, co mówi".