Młodzi potrzebują dobrych wychowawców. Niby wiadomo. Ale w praktyce jest zupełnie inaczej.
„Młodzież bardzo potrzebuje formacji” – przypominał metropolita katowicki abp Damian Zimoń podczas Mszy inaugurującej rok szkolny. „Młody człowiek, pozostawiony samemu sobie, nie jest w stanie w pełni rozwinąć swojego człowieczeństwa” – stwierdził. „Nie możemy być bezradni” – apelował. To prawda. Niestety, choć tak oczywista, nie do wszystkich przemawiająca. Nie przemawiająca do tych, którzy robią wszystko, by wychowawców odsunąć od młodzieży.
Absurd? Nikt tego nie chce? Teoretycznie nie. W praktyce jest zupełnie inaczej.
Na tatrzańskich szlakach zawsze jest sporo ludzi. Rzadko widać jednak zorganizowane grupy młodzieży. Jeśli nawet są, to dla niepoznaki chodzą małymi grupami i tylko na postoju widać, że wszyscy się znają. Powód? W Tatrach potrzebny jest przewodnik. Nawet jeśli to spacer po Dolinie Kościeliskiej. A przewodnik kosztuje. Na grupę to niewiele? Może. Ale trzeba go znaleźć, umówić się itd itp. A potem podporządkować się jego stylowi zwiedzania. Wychowawcy, obarczonemu wieloma obowiązkami i odpowiedzialnością za wychowanków, znacznie łatwiej jest z takiej wycieczki zrezygnować. Po co się wysilać?
I tak jest na każdym kroku. Od lat w nauczyciele w szkole produkują mnóstwo makulatury na potrzeby armii urzędników, która wymaga ładnie wyglądającej dokumentacji. I zwyczajnie mają znacznie mniej czasu na spotkania ze swoimi uczniami. Od lat nie jest istotne, co wychowawca faktycznie ze swoją klasą robi, ale czy potrafi swoje nicnierobienie ładnie i mądrze opisać. Od lat wychowawcy przez ludzi nie mających nic wspólnego ze szkołą są odsądzani od czci i wiary za drobne zgrzyty w relacjach z uczniami, ale nic się nie dzieje, gdy zostawiony samopas dzieciak na dyskotece zaćpa się na śmierć. Za to są obwarowani w swojej pracy takimi przepisami, że jeśli coś złego stanie się na zorganizowanej przez nich wycieczce, a któryś z rodziców poszkodowanego dziecka się uprze, to mają pewne, że będą się przez lata tłumaczyć w urzędach i sądach.
Nie ma wyjścia? Przepisy musza być? Owszem. Ale wychowawcy trzeba zaufać. Nie można w jego trudne relacje z wychowankami na każdym kroku wtrącać się drobiazgowymi przepisami. Bo wtedy nie wychowuje, a dba o zachowanie przepisów.
Pisząc dzisiejszy komentarz czuję się jak Kato Starszy, który każde swoje przemówienie w rzymskim senacie kończył słowami „Poza tym uważam, że Kartaginę należy zniszczyć”. Bo co jakiś czas powtarzam swoją tezę, ale nic to nie daje. Mam jednak nadzieję, ze pewnego dnia decydenci dojrzeją do rozsądnych odważnych rozwiązań. Wtedy przynajmniej nie będą musieli się obawiać, że nikt ich decyzji nie zrozumie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.