Co najmniej 3 osoby poniosły śmierć, a 1093 zostały ranne w nocy z piątku na sobotę podczas starć, jakie wywiązały się po zaatakowaniu ambasady Izraela w Kairze przez rozwścieczony tłum - podało wysokie rangą źródło egipskie.
Izrael ewakuował ambasadę wraz z ambasadorem i kilkudziesięcioma innymi pracownikami i ich rodzinami, pozostawiając tylko jednego dyplomatę - podało źródło izraelskie. Dyplomata pozostanie na miejscu, dopóki Tel Awiw nie zdecyduje, jak zareagować na atak na placówkę.
Według egipskiego ministra zdrowia Hamida Abazy wśród ofiar śmiertelnych jest człowiek, który zmarł na atak serca. Jak dodał, nie zna okoliczności zgonu pozostałych dwóch osób.
Około dwóch tysięcy ludzi próbowało szturmem wziąć ambasadę Izraela. Wojsko skierowało w to miejsce ok. 20 czołgów i samochody ciężarowe z żołnierzami. Atakujący obrzucili policję i wojsko egipskie kamieniami, w odpowiedzi na co żołnierze użyli gazów łzawiących i zaczęli strzelać w powietrze.
Jak podaje agencja EFE, wokół chronionej przez służby bezpieczeństwa izraelskiej placówki dyplomatycznej wciąż są zgromadzone setki osób, choć starcia już ustały.
Premier Egiptu zwołał posiedzenie kryzysowe rządu. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych ogłosiło stan alarmowy, odwołało urlopy funkcjonariuszy i postawiło policję w stan gotowości.
Po piątkowych modlitwach tysiące ludzi protestowały na placu Tahrir w Kairze. Domagali się m.in. przyspieszenia demokratycznych reform i ustalenia daty wyborów. Część demonstrantów udała się pod ambasadę Izraela, która znajduje się w Gizie, po drugiej stronie Nilu.
Kilkunastoosobowa grupa za pomocą młotków i stalowych drągów zniszczyła fragmenty 2,5-metrowego ochronnego muru dokoła izraelskiej placówki. Mur postawiono w sierpniu po fali protestów w związku ze śmiercią 5 egipskich żołnierzy, którzy zginęli 18 sierpnia na półwyspie Synaj, gdy wtargnął tam oddział wojska izraelskiego.
Jeden z demonstrujących zerwał flagę ze szczytu budynku i zrzucił ją na ulicę, gdzie została spalona. To drugi przypadek usunięcia izraelskiej flagi z ambasady w ciągu niespełna miesiąca.
Następnie grupa ok. 30 osób próbowała szturmem wziąć budynek, lecz prawdopodobnie dostali się tylko do poczekalni - ocenił anonimowy przedstawiciel władz Izraela.
Inni protestujący wdarli się do środka przez okno na 3. piętrze, po czym schodami weszli na poziom ambasady. Kilka godzin zajęło im przedostanie się przez troje drzwi do środka placówki, gdzie natknęli się na trzech Izraelczyków, z których jednego pobili - powiedział 28-latek, z którym rozmawiał reporter agencji AP. Mężczyzna pokazał film z wtargnięcia do budynku, jaki zrobił telefonem komórkowym.
Wtedy pojawiło się kilku egipskich żandarmów wojskowych, którzy odeskortowali Izraelczyków w bezpieczne miejsce. Nie próbowali przy tym aresztować demonstrantów, którzy w chwilę potem zaczęli przez okna wyrzucać dokumenty. Zdaniem przedstawiciela władz Izraela, były to znalezione w pomieszczeniu broszury i formularze.
Ludzie na zewnątrz ambasady robili zdjęcia wyrzuconych dokumentów w języku hebrajskim, a niektóre z nich umieścili w internecie - pisze AP.
"Mają na nas papiery, zbierają o nas informacje, więc my możemy dzielić się informacjami o nich" - powiedział jeden z protestujących.
Szef resortu obrony Izraela Ehud Barak zwrócił się do USA o pomoc w ochronie ambasady przed demonstrantami.
W rozmowie telefonicznej z premierem Izraela Benjaminem Netanjahu prezydent USA Barack Obama wyraził "ogromne zaniepokojenie" incydentem. Zapewnił, że USA podjęły już kroki, by go zakończyć bez dalszej przemocy - poinformował Biały Dom w oświadczeniu. Obama zaapelował też do władz Egiptu, by przestrzegały "międzynarodowych zobowiązań i zapewniły bezpieczeństwo ambasadzie Izraela".
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.