Liban stał się nową wersją Arki Noego, pełną lwów, szympansów, tygrysów, krokodyli przywożonych przez handlarzy, którzy korzystają z luk w ustawodawstwie tego niewielkiego kraju, w którym zwierzęta nie są prawnie chronione i z chaosu na granicy z Syrią.
W Libanie kwitnie handel dzikimi zwierzętami. Nikt się już w Bejrucie nie dziwi, gdy ujrzy na balkonie sąsiada szczenię hieny lub małego lewka - powiedziała przewodnicząca libańskiej organizacji pozarządowej Liban-Zwierzęta Lana el-Dżalil.
Organizacja nagłośniła przypadek 12-letniego obecnie szympansa "Omega" którego pokazywano w libańskich restauracjach i który wpadł w nałóg nikotynizmu, ponieważ klienci restauracji częstowali go dla zabawy papierosami.
Zanim udało się go ostatnio umieścić w rezerwacie w Brazylii, wypalał paczkę papierosów dziennie, a gdy go próbowano odzwyczaić od palenia stawał się bardzo podenerwowany, mógł być groźny dla otoczenia.
Pani Dżalil przytoczyła w rozmowie z przedstawicielami mediów wiele przypadków maltretowania dzikich zwierząt. Na przykład trzem lwom i trzem tygrysom sprowadzonym z Egiptu do jednego z libańskich cyrków wyrwano pazury, a hieny, pokazywane za opłatą, trzymano w tak małych klatkach w prywatnych ZOO, że tego nie przeżyły.
Jason Mier, dyrektor wykonawczy organizacji Liban-Zwierzęta podkreśla, że "jest niezmiernie ważne ustalenie liczby lwów i innych dzikich zwierząt sprowadzonych w ostatnich latach do Libanu, ponieważ w warunkach, w jakich są trzymane, mogły stać się niebezpieczne".
Mier pokłada wielkie nadzieje w projekcie ustawy o ochronie zwierząt, którą przygotowuje dla Ministerstwa Rolnictwa.
Tekst przygotowany został na tradycyjną środową audiencję generalną.
Na początku Wielkiego Postu sprawuje się obrzęd „wybrania”, czyli „wpisania imienia”.
Od teraz można wędrować po słynnej papieskiej świątyni korzystając z laptopa lub konsoli.