Szef CBA Paweł Wojtunik podjął decyzję o zwolnieniu ze służby byłego szefa Biura Mariusza Kamińskiego. Zdaniem Kamińskiego ta decyzja to "farsa".
Jak powiedział w czwartek PAP rzecznik CBA Jacek Dobrzyński, decyzja o zwolnieniu Kamińskiego została podjęta m.in. na podstawie art. 64 ustawy o CBA, w myśl którego funkcjonariusza można zwolnić, jeśli zostanie wniesiony przeciwko niemu akt oskarżenia.
"Zgodnie ze znowelizowaną ustawą o CBA pan Kamiński jest funkcjonariuszem Biura, a więc decyzja o zwolnieniu po jego oskarżeniu przez prokuraturę rzeszowską jest zasadna" - powiedział Dobrzyński.
Powołał się przy tym na znowelizowaną w sierpniu br. ustawę o Biurze, zgodnie z którą osoba powołana na stanowisko szefa CBA zostaje równocześnie jego funkcjonariuszem. W poprzedniej ustawie takiego zapisu nie było.
Kamiński, odnosząc się do decyzji szefa CBA, oświadczył, że "został rok temu usunięty z CBA, z naruszeniem prawa, przez Donalda Tuska". "Działania pana Wojtunika wobec mojej osoby uważam za farsę" - podkreślił Kamiński, poproszony przez PAP o komentarz. Nie odpowiedział natomiast, czy odbierze decyzję o zwolnieniu, co jest konieczne do formalnego zakończenia sprawy.
Rzecznik CBA powiedział PAP, że decyzja o zwolnieniu zostanie Kamińskiemu dostarczona zgodnie z prawem; nie wykluczył - w przypadku, gdyby b. szef Biura nie odebrał jej osobiście - przesłania mu jej pocztą poleconą.
To kolejna odsłona sporu pomiędzy Kamińskim a obecnym kierownictwem CBA. Kamiński twierdzi, że nie jest i nigdy nie był funkcjonariuszem CBA, a jego szefem, i że odszedł z Biura w chwili odwołania go ze stanowiska (premier podjął taką decyzję w październiku 2009 r.). Według CBA Kamiński, będąc szefem Biura, był jednocześnie funkcjonariuszem, ponieważ m.in. pobierał wynagrodzenie funkcjonariusza (nie były odprowadzane z niego składki do ZUS), a także miał służbową broń.
Kamiński, twierdząc, iż nie jest funkcjonariuszem, domagał się jednocześnie od obecnego kierownictwa wydania mu świadectwa służby; gdy go nie otrzymał, skierował skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Ten w kwietniu br. skargę ws. świadectwa oddalił, orzekając jednak przy tym, że Kamiński funkcjonariuszem CBA nie był. Odrzucił też drugą skargę b. szefa CBA na odwołanie go przez premiera ze stanowiska - uznając, że "akt odwołania ze stanowiska szefa CBA nie jest decyzją administracyjną, nie jest postanowieniem, aktem lub czynnością podlegającą zaskarżeniu do WSA". Wyrok ten - ws. obu skarg - nie jest prawomocny.
W październiku 2009 r., tuż po objęciu stanowiska szefa CBA, Wojtunik zawiesił Kamińskiego - jako funkcjonariusza - w pełnionych obowiązkach. Ta decyzja miała związek z zarzutami, które postawiła Kamińskiemu rzeszowska prokuratura (dotyczące nadużycia władzy przy rozpracowywaniu w 2007 r. tzw. afery gruntowej przez CBA). W połowie stycznia br., po upływie trzymiesięcznego terminu zawieszenia, Wojtunik podjął decyzję o nieprzedłużeniu zawieszenia i przeniesieniu b. szefa biura do "grupy stanowisk tymczasowych". Kamiński przez cały ten czas otrzymywał pensję - ponieważ jednak nie chciał jej odbierać, składano ją w depozycie. Obecnie jest to już kwota rzędu kilkudziesięciu tysięcy zł.
Na początku września rzeszowska prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko Kamińskiemu. Oskarżyła go m.in. o nadużycie uprawnień, kierowanie nielegalnymi działaniami operacyjnymi CBA oraz kierowanie podrabianiem dokumentów i wyłudzeniem poświadczenia nieprawdy w oparciu o te dokumenty. Sprawa dotyczy tzw. afery gruntowej, która doprowadziła do dymisji Andrzeja Leppera i odwołania Janusza Kaczmarka z rządu koalicji PiS, Samoobrony i LPR, a w konsekwencji - rozpadu koalicji i przedterminowych wyborów parlamentarnych, które jesienią 2007 r. wygrała PO.
W efekcie działań CBA o płatną protekcję, czyli powoływanie się na wpływy w resorcie, oskarżono Piotra Rybę i Andrzeja K. W zeszłym roku sąd I instancji skazał ich na kary więzienia i grzywny, a legalności samej akcji CBA nie oceniał, domniemując, że skoro była na nią zgoda sądu, należy ją uznać za prawidłową. Niedawno sąd II instancji uchylił wyroki skazujące, a w ponownym procesie sąd miałby badać prawidłowość tej akcji.
Żadne daty nie zostały ustalone, dlatego nie mogły być zmienione.
Putin od 2023 r. jest objęty nakazem aresztowania przez MTK.
"Minerałów będzie tyle, że nie będziecie wiedzieli co z nimi zrobić".