Na 40 minut przed katastrofą w Smoleńsku Ministerstwo Spraw Zagranicznych było pewne, że samolot prezydenta odleci na lotnisko zapasowe - ustaliła "Rzeczpospolita".
Radca MSZ Dariusz Górczyński, obsługujący w Smoleńsku 10 kwietnia wizytę prezydenta, informował 40 minut przed katastrofą centralę w Warszawie i nasze placówki dyplomatyczne o gęstej mgle na miejscu uroczystości, w pobliżu którego miał lądować samolot z polską delegacją.
Były propozycje lądowania w Moskwie, ale bliżej jest port lotniczy w Mińsku. Załoga miała jeszcze w planie lotu ujęty Witebsk. Lądując w którymś z dwóch ostatnich miejsc, delegacja spóźniłaby się na uroczystość około 3 godzin.
Polska placówka dyplomatyczna na Białorusi, na pół godziny przed katastrofą, otrzymała wiadomość o możliwym lądowaniu prezydenckiego samolotu w Mińsku. Ambasada miała przygotować przyjęcie delegacji i zorganizować jej transport do Smoleńska.
Z ustaleń gazety wynika, że piloci samolotu prezydenckiego dostali informację o złych warunkach atmosferycznych później niż MSZ. Ale ten nie ma obowiązku informowania pilotów, którzy mieli stały kontakt ze swoimi służbami.
Polskie MZS było przekonane, że delegacja poleci do Mińska. Czekało tylko na potwierdzenie takiej decyzji przez załogę Tu-154. W pogotowiu był też nasz ambasador w stolicy Białorusi - pisze "Rzeczpospolita".
Rozwiązanie ma zatrzymać zalew tanich produktów, trafiających do UE głównie z Azji.
Taką możliwość ma zakładać projekt plan pokojowy na linii Ukraina - Rosja.
Aż 50 proc. regularnie uczestniczących we mszach świętych przystępuje również do spowiedzi.
Strony pornograficzne były częściej odwiedzane przez dzieci między 7 i 14 rokiem niż Wikipedia.