Emigracja ma negatywne skutki dla polskich rodzin - twierdzą media. Czy jednak w tym nowym dla Polaków doświadczeniu nie można znaleźć jakichś dobrych stron?
Z miłości do Niego, ze świadomości, że bez Niego nic się nie stało i nie stanie, bierze się siła ludzi, którzy potrafią działać także tam, gdzie po ludzku powinni ponieść klęskę za klęską. Z tej ufności bierze się siła ludzi, których nie przerazi i nie załamie ani wojna, ani terroryzm, krach na światowej giełdzie, ani żadna inna klęska nawet najpiękniejszych marzeń.
Co było najistotniejszym wydarzeniem kończącej się właśnie papieskiej pielgrzymki do Francji? To co mówił? Jak był przyjmowany? Niekoniecznie.
Bóg rozmawia z wami jak osoba z osobą i prosi, nie rozkazuje. Nie bójcie się powiedzieć mu „tak", niezależnie jaka drogą idziecie. - woła papież. - Żyć miłością chrześcijańską to zarazem napełniać świat Bożym światłem i ukazywać jego prawdziwe źródło. Żyć miłością chrześcijańską to widzieć w drugim człowieku osobę, z całą jej godnością.
Ulicami Paryża przeszła procesja światła. Obok toczyło się normalne życie, zwykły początek weekendu: dyskoteki, kawiarnie, nocne kluby. - Nie jestem tym zainteresowana, chociaż byłam ochrzczona i przyjęłam pierwszą Komunię św. - mówi Sophie. Wyszła z pubu na papierosa i została dłużej, „żeby popatrzeć".
Rozczarowanie musi przeżyć każdy, kto papieską pielgrzymkę do Francji postrzegał w kategoriach sporu między oblężoną twierdzą z zamkniętymi w niej ostatnimi reliktami epoki chrześcijańskiej a laicką większością.
Nie tak dawno Francję można było uznać za awangardę budowy społeczeństwa bez religii. Dziś prezydent tego kraju docenia jej wkład w życie społeczne. Rzeczywiście, jak zauważył w swoim przemówieniu w Pałacu Elizejskim Benedykt XVI, nadszedł chyba czas na gruntowną refleksję nad rozumieniem świeckości państwa.
Wchodzimy w taki sam kryzys, z jakiego Francuzi zaczynają wychodzić. Dlatego warto z uwagą śledzić i życie tamtej wspólnoty, i rozpoczynającą się pielgrzymkę Benedykta XVI.
W 2005 roku odnotowano w Polsce niewielki wzrost liczby alumnów na pierwszym roku w seminariach duchownych. Ale od trzech lat tytuły w mediach wyglądają niemal identycznie: "Spada liczba powołań". A wysuwane ze strony Kościoła argumenty, że liczy się jakość, a nie ilość, nie brzmią przekonująco.
Nie ulega wątpliwości, że możemy czasem obserwować próby dezinformacji na temat chrześcijan i ich religii, dokonywane za pośrednictwem mediów. Oblężona twierdza niebezpiecznie szybko przeradza się jednak w getto, w którym jak grzyby po deszczu rosną zachowania i poglądy fanatyczne.