Polscy siatkarze przegrali w Tokio z Rosjanami 3:2 (23:25, 25:23, 22:25, 25:17, 15:17) na zakończenie Pucharu Świata. Dzień wcześniej zapewnili sobie udział w igrzyskach olimpijskich w Londynie.
Polska: Piotr Nowakowski (8), Michał Winiarski (7), Bartosz Kurek (18), Zbigniew Bartman (11), Łukasz Żygadło (1), Marcin Możdżonek (8) i Krzysztof Ignaczak (libero) oraz Michał Ruciak (8), Paweł Zagumny (2), Jakub Jarosz (13), Patryk Czarnowski (3).
Rosja: Denis Birjukow (13), Nikołaj Apalikow (9), Taras Chtiej (9), Aleksander Butko (2), Dmitrij Muserski (12), Maksym Michajłow (10) i Aleksander Sokołow (libero) oraz Siergiej Marakow, Jewgienij Siwożelez (5), Roman Jakowlew (4), Paweł Krugłow (6), Aleksander Wołkow (6).
By myśleć o zwycięstwie w całym turnieju, Polacy musieli pokonać Rosjan za trzy punkty (3:0 lub 3:1). Do spotkania podeszli bardzo skoncentrowani i zapowiadali, że interesuje ich tylko najwyższy stopień podium.
Pierwszy set należał jednak do zwycięzców tegorocznej edycji Ligi Światowej. Biało-czerwoni wygrywali wprawdzie już trzema punktami (18:15), ale grali nierówno. Seriami tracili punkty i mieli problemy z przyjęciem. W decydujących momentach mylił się też w ataku Zbigniew Bartman i partia zakończyła się 23:25.
W drugiej odsłonie decydujące były zmiany, które przeprowadził Andrea Anastasi. Za Łukasza Żygadłę na rozegraniu pojawił się Paweł Zagumny, a Bartmana zastąpił Jakub Jarosz. To były strzały w dziesiątkę i Polacy wygrali 25:23.
Rosjanie jednak nie odpuścili. Do triumfu brakowało im jednego seta i w trzeciej partii postawili poprzeczkę bardzo wysoko. Po raz pierwszy na parkiecie w Japonii pojawił się Patryk Czarnowski. Podopieczni Władimira Alekny odrzucili jednak biało-czerwonych od siatki, a kropkę nad "i" postawił kapitan drużyny Taras Chtiej - 22:25.
W zespole Rosji wybuchła radość. To głównie dlatego na parkiecie pojawił się ich rezerwowy skład. W czwartej partii błysnął Jakub Jarosz. Jego znakomity serwis doprowadził do prowadzenia 12:6. Do końca Polacy kontrolowali przebieg gry i ani przez chwilę nie byli zagrożeni. Zwyciężyli 25:17.
Podobnie wszystko układało się w tie-breaku. Wygrana była na wyciągnięcie ręki. Biało-czerwoni, brązowi medaliści mistrzostw Europy, prowadzili już 14:9. Mieli cztery piłki meczowe i żadnej z nich nie zdołali wykorzystać. Zagrywka Pawła Krugłowa okazała się zabójcza. Dopiero gdy sam się pomylił, Polacy zdobyli punkt, ale mieli już tylko jeden przewagi - 15:14. Nie potrafili i tego wykorzystać, a w ostatniej akcji Bartosz Kurek został zatrzymany przez blok rywali - 15:17.
Podopieczni Andrei Anastasiego do Japonii polecieli w połowie listopada. W ciągu 15 dni rozegrali 11 spotkań. Odnieśli osiem zwycięstw i trzy porażki w tie-breaku - z Brazylią, Iranem i Sborną.
Rosjanie, którzy zajęli w turnieju pierwsze miejsce, podobnie jak Polacy, do Kraju Kwitnącej Wiśni przylecieli dzięki tzw. dzikiej karcie przyznawanej przez Międzynarodową Federację Piłki Siatkowej (FIVB).
O trzecią lokatę, premiowaną awansem do igrzysk, walczą jeszcze wicemistrzowie Europy Włosi oraz mistrzowie świata Brazylijczycy.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"