We wtorek znów nie ruszył piąty proces b. szefa MSW gen. Czesława Kiszczaka, oskarżonego o przyczynienie się do śmierci 9 górników z kopalni "Wujek" 1981 r. Sąd Okręgowy w Warszawie poczeka na opinię lekarzy, czy 86-letni Kiszczak może być sądzony.
Pełnomocnik górników z "Wujka" mec. Maciej Bednarkiewicz wniósł, by sprawę odroczyć z uwagi na zarządzenie przez sąd badań lekarskich - skoro nie wiadomo, czy Kiszczak może być sądzony.
Adwokat Kiszczaka mec. Grzegorz Majewski poparł ten wniosek i zaproponował, aby dopiero po opinii lekarzy podjąć decyzję w sprawie procesu. Majewski powiedział, że od 20 lat badania lekarskie pokazują zawansowanie chorób Kiszczaka oraz "niemożność uczestnictwa w procesie". Według obrony nasiliły się objawy neurologiczne wraz z utratą słuchu; jest też podejrzenie choroby Alzheimera.
Sąd odroczył sprawę do 15 marca. Na wniosek obrony sąd zarządził niedawno nowe badania lekarskie Kiszczaka. Wkrótce ma być on zbadany w Zakładzie Medycyny Sądowej. Z powodu złego zdrowia Kiszczak może brać udział w rozprawie nie dłużej niż dwie godziny dziennie. Sądowi mówił, że "nie wie, co się dzieje na sali".
Mec. Majewski nie chciał w rozmowie z dziennikarzami przesądzić, czy Kiszczak nie jest w ogóle zdolny do udziału w procesie.
Jak powiedział mec. Bednarkiewicz, gdyby lekarze wydali opinię, iż Kiszczak nie może być sądzony, to ją przeanalizuje. Przypomniał, że kilkanaście lat temu uznali niezdolność Kiszczaka do procesu, a potem się z tego wycofali. Według niego "ten proces nie powinien się tak zakończyć". "Wydaje mi się, że oskarżony ma świadomość, co się dzieje" - dodał adwokat.
Także prok. Zbigniew Zięba uważa, że w zależności od wydanej opinii, biegłych lekarzy trzeba byłoby przesłuchać przed sądem.
W poniedziałek proces nie ruszył z powodu nieobecności mec. Majewskiego, ukaranego przez sąd 5 tys. zł grzywny za nieusprawiedliwioną nieobecność. We wtorek adwokat przeprosił sąd; wyjaśnił, że był to wynik błędu pracownika jego kancelarii. Wniósł o uchylenie nałożonej kary, do czego sąd się przychylił. Sąd podkreślił, że wprawdzie adwokat odpowiada za swego pracownika, ale uznał, iż wobec wniosku o odroczenie sprawy tok postępowania nie został zakłócony nieobecnością adwokata.
Katowicka prokuratura oskarżyła Kiszczaka, że umyślnie sprowadził "powszechne niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia ludzi", wysyłając jako szef MSW 13 grudnia 1981 r. szyfrogram do jednostek milicji, mających m.in. pacyfikować zakłady strajkujące po wprowadzeniu stanu wojennego. Zdaniem prokuratury, bez podstawy prawnej Kiszczak przekazał w nim dowódcom "oddziałów zwartych" MO swe uprawnienia do wydania rozkazu użycia broni przez te oddziały - co miało być podstawą działań plutonu specjalnego ZOMO, który 15 i 16 grudnia strzelał w kopalniach "Manifest Lipcowy" i "Wujek".
Górnicy z "Wujka" zastrajkowali 13 grudnia 1981 r., domagając się m.in. zniesienia stanu wojennego i zwolnienia internowanych. 16 grudnia doszło do starć górników z zomowcami, którzy wdarli się na teren kopalni. Od ich strzałów na miejscu zginęło sześciu górników, siódmy zmarł kilka godzin później, a dwóch - w styczniu 1982 r.
Sprawę Kiszczaka wyłączono w 1993 r., z powodu złego stanu jego zdrowia, z katowickiego procesu zomowców, w którym po kilku procesach zapadły ostateczne wyroki skazujące ich na kary od 3,5 roku do 6 lat więzienia. Sąd Najwyższy, utrzymując w 2009 r. wyroki skazujące, podkreślał, że użyli oni broni bezprawnie, gdyż nie byli w bezpośrednim zwarciu z górnikami, a ich życiu nie groziło niebezpieczeństwo.
Kiszczak, któremu grozi do 8 lat więzienia, nie przyznaje się do zarzutu. Twierdzi, że zakazał użycia broni w "Wujku", gdy zwracał się o to do niego szef MO na Śląsku oraz nakazał wycofanie MO i wojska z kopalni. Mówił, że strzały jednak padły, a milicjanci strzelali "spontanicznie, w obronie własnej".
Pierwszy proces Kiszczaka ruszył w 1994 r. W 1996 r. SO uniewinnił go. W 2004 r. skazał na 2 lata więzienia w zawieszeniu. W 2008 r. SO umorzył sprawę z powodu przedawnienia. W 2011 r. ponownie go uniewinnił. Wszystkie te wyroki uchylał potem Sąd Apelacyjny w Warszawie.
Stan wojenny w grudniu 1981 r. nielegalnie wprowadziła tajna grupa przestępcza pod wodzą Wojciecha Jaruzelskiego w celu likwidacji "Solidarności", zachowania ówczesnego ustroju oraz osobistych pozycji we władzach - uznał w styczniu br. Sąd Okręgowy w Warszawie w procesie twórców stanu wojennego (sprawa Jaruzelskiego jest zawieszona z powodu jego złego zdrowia). Kiszczaka skazano na 4 lata więzienia; na mocy amnestii z 1989 r. wyrok zmniejszono o połowę, a karę zawieszono. Obrona zapowiada apelację.
Prok. Zięba, spytany przez PAP, czy na ten proces Kiszczaka może mieć wpływ tamto skazanie, odpowiedział, że on nie będzie się posiłkować tym nieprawomocnym wyrokiem. Mec. Bendarkiewicz uważa, że tamto skazanie wpłynie na obecny proces.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.