Nasza pamięć o wielkich świętych jest pamięcią pomnikową. Gorzej z dziełem, testamentem życia, będącym jakby zadaniem do odrobienia.
Po ostatnim komentarzu otrzymałem ciepłego maila od pani Moniki Nagórko. Fragment pozwolę sobie zacytować. „W jednym z ostatnich numerów Uważam Rze jest rozmowa z prof. Żarynem, historykiem, na temat prowadzonej na Zachodzie narracji, w której z ofiar II wojny światowej, stajemy się katami. Wspomina w tej rozmowie o księżach, którzy zginęli i którzy przeszli przez Dachau. Duża część z 108 męczenników, to właśnie kapłani, którzy trafili do tego obozu. Gdy czyta się opisy męczeństwa tych ludzi, to widać, jaki piękny wzór zostawili dla nas wszystkich. W piekle obozu potrafili nieść pomoc, przebaczenie katom, miłość do współwięźniów. Ile nazwisk z tych 108 osób jesteśmy w stanie przytoczyć? Ile życiorysów opowiedzieć? Czy nie ma Ksiądz wrażenia, że ta beatyfikacja z 1999 roku, dokonana przez JPII w Warszawie - i niejako dar dla nas wszystkich - jest skarbem zakopanym?”
Rzeczywiście, nasza pamięć o wielkich świętych jest pamięcią pomnikową. Gorzej z dziełem, testamentem życia, będącym jakby zadaniem do odrobienia przez nas i pewnie jeszcze przez kilka następnych pokoleń. Tu pamięć kuleje, a ręce niezbyt garną się do pracy przy odkopywaniu skarbu. Uświadomiłem to sobie przy okazji środowej wizyty młodej licealistki z mojej parafii. Jola przyszła po informacje o Kardynale Stefanie Wyszyńskim. Ma napisać pracę o jego włocławskim okresie życia. Rozłożyłem bezradnie ręce. Poza kalendarium i kilkoma artykułami niewiele mogłem jej zaproponować. Na szczęście wygrzebałem z półki prawdziwy cymes. „Duch pracy ludzkiej”. Pierwsze wydanie. To książka będąca pokłosiem włocławskiego okresu Prymasa.
Trzymając w ręku stary, zakurzony egzemplarz, zacząłem wydobywać z pamięci okruchy wspomnień, zasłyszanych rozmów, anegdot, czasem uszczypliwych uwag. Okazji do ich zebrania było wiele. Jubileusz seminarium, złota rocznica święceń (pamiętam, byłem ósmej klasie i służyłem do Mszy świętej w tej samej kaplicy, w której przyjmował święcenia), czy sam fakt zamieszkiwania przez rok pokoju, który on przed wojną zajmował, będąc profesorem seminarium. To z jego okien podobno miał strzelać do wróbli i szpaków, objadających owoce z drzew przyległego, kanonickiego ogrodu. Jakoś trudno mi wyobrazić sobie dostojnego profesora, czatującego w oknie ze strzelbą na wróble i szpaki. Podobną trudność sprawia odpowiedź na pytanie dlaczego tak niechętnie wracał do tamtych lat.
Tu przywołane w poprzednim akapicie okruchy wydają się być przydatne. Otóż człowiek, z którym komunizm przez tyle lat walczył, we włocławskim okresie postrzegany był jako… komunista. A to za sprawą zaangażowania w Chrześcijańskie Związki Zawodowe i Uniwersytet Robotniczy. Często wspominano, jak na zarzuty miał odpowiadać: „to nie komunizm, to bieda”. Tej ostatniej było w przedwojennym Włocławku wiele. Kilka dużych fabryk jak magnes przyciągało szukających pracy. Większość z nich lądowała – niestety – na Grzywnie. Była to dzielnica slumsów, ciągnąca się od placu drzewnego do jeziora Glinka. Tam synowie Alojzego Orione stworzyli ośrodek, nazwany od imienia swojego świętego współbrata Cottolengo. Pisałem o nim chyba przed rokiem w komentarzu, zatytułowanym Cottolengo. Nic dziwnego, że oprócz związków zawodowych pojawiła się z jego inicjatywy kuchnia dla ubogich przy parafii świętego Jana. To społeczne zaangażowanie tłumaczy również dlaczego na pierwsze powojenne miesiące wybrał dla seminarium Lubraniec. Nie chodziło tylko o dużą plebanię. Na terenie lubranieckiej parafii znajdował się Marysin z fundacją Marii Kretkowskiej. To była szkoła z całym zapleczem socjalnym dla biednych dziewcząt z Kujaw. Stawy, warsztaty, internat, pomieszczenia szkolne – mogły być dla Księdza Profesora ważnym argumentem.
Ogarniam myślą tamten czas i zastanawiam się, co z ówczesnego dzieła Prymasa Tysiąclecia zostało. Tablica na ścianie kaplicy, gdzie przyjmował święcenia i pomnik na skwerze między katedrą a seminarium. I wszechobecne przekonanie o czerwonym Włocławku. Jak napisała pani Monika – skarb zakopany…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.