Kard. Timothy Dolan z Nowego Jorku przyjął zaproszenie na konwencję Partii Republikańskiej w Tampie na Florydzie – informuje „Rzeczpospolita”.
Sprawa ta budzi gorące spory. Co prawda modlitwa podczas partyjnych spotkań jest amerykańskim zwyczajem, prowadzą ją jednak z reguły pastorzy lub księża nie stojący wysoko w hierarchii. Wyjątkiem była obecność kard. Johna Krola z Filadelfii na konwencji republikanów w 1972 roku, gdy nominacje na drugą kadencję otrzymywał Richard Nixon. Amerykanie jednak do dziś to pamiętają.
Kard. Dolan ma stanąć za mównicą w ostatnim dniu konwencji, tuż po przemówieniu Mitta Romneya. – To w imię wolności religii – powiedział sam Romney.
Przyjęcie zaproszenia przez kardynała spotkało się także z krytyką ze strony części środowisk związanych z Kościołem, sugerujących, że wydarzenie to „zaszkodzi zdolności Kościoła do wyrażania stanowiska osób pozbawionych głosu”.
Rzecznik kardynała zapewnia, że obecność jego zwierzchnika w Tampie nie jest gestem poparcia dla partii. Sam kardynał Dolan zresztą zaoferował poprowadzenie modlitwy również Partii Demokratycznej, która niebawem rozpocznie obrady w Charlotte w Północnej Karolinie.
Jak zauważa „Rzeczpospolita”, między demokratami a republikanami toczy się walka o elektorat katolicki, który liczy w Ameryce 70 milionów ludzi, często bardzo krytycznych wobec administracji Baracka Obamy – głównie ze względu na jego poparcie dla takich rzeczy jak aborcja, „małżeństwa” homoseksualne i reforma ubezpieczeń zdrowotnych, która zawiera zapisy zmuszające katolików do postępowania wbrew sumieniu. Jednak i republikanie są krytykowani przez Kościół amerykański, zwłaszcza za twardą politykę wobec imigrantów i stosunek do kary śmierci. Kościół docenia jednak zaangażowanie republikanów w obronę i propagowanie wartości religijnych i moralnych.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.