Szef Ministerstwa Obrony Francji Jean-Yves Le Drian potwierdził, że nie ma już obywateli francuskich wśród zakładników przetrzymywanych przez islamistyczną grupę zbrojną w kompleksie gazowym In Amenas w Algierii.
Z Algierii napływają sprzeczne informacje na ten temat. Reuter podał, że 15 spalonych ciał, których tożsamości nie ustalono, znalazły algierskie siły specjalne. Agencja powołała się na "źródła poinformowane o kryzysie". Według innych źródeł, zginęło od 12 do ponad 30 osób. Los wielu zakładników - m.in. Norwegów, Japończyków, Brytyjczyków i Amerykanów - pozostaje nieznany.
Reuters podał, powołując się na "lokalne źródła", że uwolnionych zostało 16 cudzoziemskich zakładników, w tym dwóch Amerykanów, dwóch Niemców i Portugalczyk.
Islamiści przetrzymujący nieustaloną liczbę zakładników znajdują się w rafinerii kompleksu gazowego In Amenas; siły algierskie zajęły tam tylko pomieszczenia mieszkalne. Armia otoczyła cały kompleks gazowy.
Algierski minister komunikacji Mohammed Said powiedział w sobotę w radiu, że w rękach terrorystów znajduje się jeszcze 30 zakładników. Źródła algierskie twierdzą też, że 18 z 32 porywaczy zostało "unieszkodliwionych".
Brytyjskie media informują, powołując się na źródła rządowe, o wysłaniu komandosów SAS (Special Airborne Service) na Cypr na wypadek, gdyby trzeba było ich wykorzystać w akcji odbicia zakładników w Algierii.
Tymczasem pytany przez stację telewizyjną France 3 o to, czy wśród zakładników było więcej obywateli Francji, minister powiedział: "O ile wiemy obecnie, był jeden Francuz, który niestety zginął, oraz obywatele Francji, którzy zostali uwolnieni".
O tym, że obywatel Francji zginął podczas próby odbicia zakładników przez siły algierskie, a trzej inni zostali uwolnieni, MSZ Francji powiadomiło w piątek wieczorem.
Dwa dni po próbie odbicia zakładników nadal nie jest znana dokładna liczba ani los cudzoziemskich zakładników w In Amenas.
Mauterańska agencja ANI podała w piątek, że w rękach porywaczy pozostaje siedmiu cudzoziemców. Źródła w algierskich siłach bezpieczeństwa powiadomiły o dziesięciu osobach, a wcześniej przedstawiciele Algierii informowali o około 30 osobach.
W In Amenas teren kompleksu gazowego, gdzie znajdują się budynki mieszkalne, zajmuje armia algierska. Porywacze zaś są na terenie zakładów z nieznaną liczbą zakładników. Armia otacza zakłady, z powietrza teren patrolują śmigłowce - podało radio algierskie.
Według informacji z piątku porywacze domagali się negocjacji na temat przerwania francuskiej interwencji zbrojnej w Mali. Operacja sił zbrojnych Francji przeciwko islamistom na północy Mali rozpoczęła się 11 stycznia. Wojska francuskie wspierają armię malijską.
Tymczasem prezydent Francji oświadczył, że podejście Algierii do kryzysu z zakładnikami w kompleksie gazowym było odpowiednie, bo negocjacje z terrorystami są niemożliwe. "Nie dysponujemy jeszcze wszystkimi szczegółami, ale kiedy tak wielu ludzi zostaje zakładnikami zdeterminowanych terrorystów, gotowych zabić tych zakładników - a tak właśnie było - podejście Algierii, tak jak ja to widzę, jest najsłuszniejsze, ponieważ nie mogło być negocjacji" - powiedział Hollande.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.