Doskonale widać to na przykładzie związków partnerskich i kandydatury Anny Grodzkiej na wicemarszałka Sejmu.
Selektywne podejście polityków Ruchu Palikota do Międzynarodowej Listy Chorób WHO widać wyraźnie na przykładzie dwóch nieodległych w czasie wydarzeń.
Scena 1: W Sejmie rozpoczyna się dyskusja o legalizacji związków partnerskich (także homoseksualnych). Posłowie Ruchu Palikota chętnie powołują się na fakt, że homoseksualizm już dawno został wykreślony z listy chorób Światowej Organizacji Zdrowia (WHO). Ma to być poważny argument za prawnym usankcjonowaniem ich związków.
Scena 2: Ruch Palikota składa kandydaturę Anny Grodzkiej, pierwszej w historii polskiego parlamentaryzmu transseksualnej posłanki, na stanowisko wicemarszałka Sejmu. Nie zważa przy tym na fakt, że transseksualizm figuruje na liście WHO w kategorii poważnych "zaburzeń umysłowych i behawioralnych".
Sprzeczność i niekonsekwencja jest widoczna na pierwszy rzut oka. Jednak partia powołuje się na listę, to wypadałoby powoływać się konsekwentnie. Skoro mówimy "A", powiedzmy i "B".
O ten relatywizm zapytaliśmy posła Andrzeja Rozenka, rzecznika prasowego Ruchu Palikota:
- Absolutnie nie uważam, aby transseksualizm był chorobą psychiczną. Jeżeli tak jeszcze jest na liście WHO, to trzeba to zmienić. Tak samo jak homoseksualizm został wypisany z listy chorób, tak samo i transseksualizm prędzej czy później zostanie z tej listy skreślony - powiedział rzecznik. - W sprawie związków partnerskich wykorzystywaliśmy argumentację z listy WHO, ale to nie był kluczowy argument. Miał on tylko rolę pomocniczą. Oczywiście jest to jakaś niekonsekwencja i w związku z tym zwrócę uwagę kolegom, aby zaczęli działać na arenie międzynarodowej, żeby ten stan rzeczy zmienić.
Jeśli posłowie Ruchu Palikota rzeczywiście rozpoczną kampanię na rzecz skreślenia transseksualizmu z listy chorób i zaburzeń, to nie będą w tych działaniach pionierami. Już w 2011 r. lewicowi europosłowie zażądali od ONZ wykreślenia transseksualizmu z tej klasyfikacji WHO. Naturalnie rodzi się pytanie, jaką wartość merytoryczną ma lista chorób, tworzona nie na skutek badań naukowych i decyzji gremiów lekarskich, ale pod wpływem nacisków i żądań politycznych. I jaki jest sens brania tej listy pod uwagę jako argumentu w procesie kształtowania prawa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.