W Pawliwce na Ukrainie odbyły się obchody 60. rocznicy mordów na Wołyniu. Uczestniczyli w nich prezydenci Polski i Ukrainy: Aleksander Kwaśniewski i Leonid Kuczma.
Przed Mszą św. odegrano hymn polski i ukraiński. Eucharystię sprawowano przy ołtarzu polowym w miejscu, gdzie stał niegdyś kościół, w którym Ukraińcy zamordowali 157 Polaków, 11 lipca 1943 roku. Obecnie znajduje się tu cmentarz polski z kilkoma grobami, a także z metalowymi i kamiennymi krzyżami oraz tablicami, które upamiętniają ofiary mordu. Mszy św. przewodniczył metropolita lwowski kard. Marian Jaworski, w koncelebrze z biskupem łuckim Markijanem Trofimiakiem, biskupem polowym WP Sławojem Leszkiem Głódziem i biskupem pomocniczym Lwowa Leonem Małym. Obecny był także kard. Lubomyr Huzar, zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego oraz przedstawiciele Kościoła prawosławnego. Cmentarz poświęcił kard. Jaworski, który podkreślił, że uroczystości sprawowane są "nie przeciw dzisiejszym mieszkańcom tej ziemi znajdującej się w granicach niepodległej Ukrainy, ale przez szacunek dla przeszłości i ludzi, wobec których jesteśmy tak bardzo zobowiązani". Dodał, że dopiero po 60 latach "na miejscu męczeńskiej śmierci naszych rodaków, możemy pochować w godny i chrześcijański sposób w podniosłej atmosferze i z należnymi im honorami wypełniamy religijny obowiązek, narodową powinność". Kard. Jaworski odczytał list Jana Pawła II w języku polskim oraz ukraińskim, nawołujący do pojednania Polaków i Ukraińców. Po odczytaniu posłania kardynał podziękował obecnym na uroczystości prezydentom Aleksandrowi Kwaśniewskiemu i Leonidowi Kuczmie za "to dzisiejsze historyczne wydarzenie", które - jego zdaniem - "jest milowym krokiem w stosunkach między naszymi narodami". Teksty liturgiczne tej Mszy św. dotyczyły miłości: Hymn o Miłości z pierwszego Listu do Koryntian i Ewangelia św. Mateusza o Przykazaniu miłości Boga i bliźniego. Homilię wygłosił biskup polowy WP Sławoj Leszek Głódź. - Nie byłoby tych mogił - powiedział - gdyby przed sześćdziesięciu laty nie zdeptano prawa miłości i przykazania: Nie zabijaj! O przestrzeganie tego przykazania upominał się wówczas metropolita greckokatolicki Lwowa Andrzej Szeptycki, lecz nie został posłuchany. - Nie byłoby tej mogiły, gdyby nie zaślepienie, gdyby nie pycha, gdyby nie zgubne przekonanie, że przyszłość narodu można budować na prawie siły i przemocy. A także to przekonanie, że naród jest wartością większą niż Boże prawa, niż porządek sumienia, niż chrześcijańska etyka - kontynuował. - Naród nie jest wartością wyższą niż prawo Boże - podkreślił. - Przykazanie miłości bliźniego - mówił bp Głódź. - dotyczy nie tylko swoich, ale także ludzi innych narodów i wyznań, a nawet nieprzyjaciół. Przypomniał, że w latach powojennych zamykano oczy na zbrodnię ludobójstwa, jaka dokonała się w 1943 roku na Wołyniu. - Czyniono wysiłki, aby dramat Wołynia usunąć ze świadomości powojennych generacji, a niekiedy przedstawiać w krzywym zwierciadle, czynić z kata ofiarę, zamykać oczy na zbrodnię ludobójstwa. Nie zbuduje się niczego dobrego, na przemilczeniach, półprawdach, fałszach, manipulowaniu historią - podkreślił. - Tylko prawda, choćby tragiczna, jak ta, może być podstawą do budowania lepszej przyszłości - stwierdził. - Musimy podjąć i my Polacy i Wy Ukraińcy wspólny trud, wspólny wysiłek, aby ocalić i utrwalić pamięć o tym tragicznym epizodzie naszej historii. Uczynić to w imię sprawiedliwości i zadośćuczynienia wobec tych tysięcy męczenników Wołynia. Tylko taka postawa jest godna obywatela nowego tysiąclecia, świata bez granic, jednoczącej się Europy i prawdziwego chrześcijanina. Jego zdaniem, "trzeba zastosować miarę pojednania, miarę ręki wyciągniętej w braterskim geście i otwartego serca, które przebacza". Wezwał Polaków i Ukraińców do utrwalania pamięci o męczennikach Wołynia. Poinformował, że jest to dopiero pierwszy z wołyńskich cmentarzy, który uroczyście otwieramy. - Ukraińsko-polska przyjaźń to jedyna szansa dla naszego sąsiedztwa - stwierdził biskup polowy. Jego zdaniem "znakiem nowej przyszłości jest polsko-ukraińskie braterstwo broni, wyrażające się we wspólnym batalionie strzegącym pokoju w Kosowie". - Znakiem wspólnoty między nami jest też wspólna wiara w Chrystusa. Wezwał na zakończenie do "przekazania sobie przy mogiłach wołyńskich znaku pokoju i zaniesienia go niepodległej Ukrainie i niepodległej Polsce". Bp Głódź uważa, że należy modlić się także o to, aby o tamtym dziejowym wydarzeniu trwała pamięć. - Nie po to, aby dzieliła, jątrzyła, ale po to, aby poprzez przezwyciężenie złej przeszłości, poprzez świadomość popełnionego zła, poprzez wyznanie win, przygotować grunt pod zasiew nadziei, jaką przynosi Chrystus - powiedział. Na zakończenie streścił swoją homilię po ukraińsku. Po Mszy św. przejmujące świadectwo złożył Stanisław Filipowicz, dawny mieszkaniec tej miejscowości. Opowiedział o życiu w przedwojennym Porybsku (dzisiejszej Pawliwce). Dwa i pół tysiąca Polaków, Ukraińców i Żydów żyło tu w zgodzie i w duchu tolerancji dla odmiennej wiary i tradycji. Nienawiść do Polaków zaczęła się dopiero po 1939 roku. - Do dziś staje mi przed oczyma obraz sprzed 60 lat - mówił Filipowicz. - Nie zapomnę go do końca moich dni gdy w niedzielę 11 lipca 1943 roku oddział ukraińskich nacjonalistów otoczył kościół pod wezwaniem Trójcy Świętej i Michała Archanioła. Filipowicz był w kościele. Nacjonaliści strzelali i rzucali granaty, a potem dobijali rannych. Następnie kościół został podpalony, a uciekający z niego ludzie byli zabijani. - Ocalało zaledwie kilkanaście osób. Ja także dostąpiłem cudu ocalenia - mówi Filipowicz. - Zginęła moja matka, dwie siostry oraz siostrzeniec. Mieszkaniec Porybska przypomniał, że w 1943 roku zginęli także Ukraińcy, którzy sprzeciwiali się mordowaniu Polaków. - Tacy ludzie na zawsze pozostaną w naszej pamięci - deklarował Filipowicz. Wyznał, że nie był w swej rodzinnej miejscowości przez prawie 50 lat. Po raz pierwszy przyjechał 11 lat temu. Nie było już wtedy ani kościoła, ani katolickiego cmentarza, ani dworu, ani części domów. - Najważniejsze dla mnie było jednak to, że zastałem bardzo życzliwych ludzi, którzy pomogli mi uporządkować dawny cmentarz, ustawić na nim trzy wielkie krzyże i złożyć na nim w zeszłym roku szczątki ofiar ekshumowanych z różnych miejsc.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.