O bojkocie „Newsweeka”, obrazie Kościoła w mediach, dawaniu świadectwa i decyzji Benedykta XVI mówi znany dziennikarz, publicysta i prezenter.
Ks. Waldemar Packner: Podobają się Panu kolejne okładki „Newsweeka”?
Szymon Hołownia: – Na ten temat powiedziałem już wystarczająco dużo. Oni robią swoje, ja swoje, nasze drogi dawno się rozeszły.
A jak ocenia Pan apel Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Archidiecezji Katowickiej, aby nie kupować „Newsweeka” i by reklamodawcy zignorowali ten tygodnik?
– Nie wiem, czy do tego potrzebna jest jakaś zorganizowana akcja. Bojkot konsumencki to coś, co dobrze funkcjonuje od dawna. Nie jestem też przekonany, czy ta akcja musi mieć jakąś zorganizowaną formę, która angażuje w to Kościół.
Ale to nie Kościół oficjalnie protestuje, tylko wierzący…
– Nie mam nic przeciwko tej akcji, ale też nie będę się angażował w jakiś bojkot tygodnika. Przez wielu ludzi, ze względu na moje zaszłości z tygodnikiem, mogło by to zostać odebrane jako prywatna zemsta na kolegach z redakcji, a tego nie chcę robić. Jednak każdy ruch, który ma na celu świadome kupowanie jakiś produktów, lub z jakiś względów ich niekupowanie, jest dla mnie interesujący. Każdy ma prawo nie kupować i nie promować rzeczy, które są odległe od jego myślenia. Jest jeszcze jedna ważna kwestia, by ci, którzy protestują przeciw czemuś, w tym wypadku przeciw „Newsweekowi”, nie traktowali tego emocjonalnie, ale by wiedzieli przeciw konkretnie czemu są przeciw i dlaczego. To nie może być stadny odruch na Lisa i jego tygodnik, ale ważne jest również podjęcie merytorycznej dyskusji o tym, co nam się nie podoba. Dobrze jest mieć konkretne argumenty, a nie tylko „nie, bo nie!”. Inaczej można mieć wrażenie, że otwieramy jakiś kolejny ideologiczny front.
Przy okazji promocji swojej książki jeździ Pan po Polsce, mówiąc dużo i odważnie o Kościele. Czy chce Pan pokazać inne oblicze Kościoła, nie to „medialne”?
– Nie, bo mam alergię na stawanie po którejś ze stron, na odreagowywanie czyjegoś postępowania. Nie znoszę sytuacji, w której muszę się za czymś lub przeciw czemuś opowiadać, kogoś odtruwać, robić coś, do czego niejako napędza mnie ktoś inny.
Ks. Waldemar Packner/GN Spotkanie z publicystą prowadził w Strzybnicy wikary ks. Krzysztof Misiuda To co Pan robi?
– Mówię o tym, co dla mnie najważniejsze, że chrześcijaństwo nie może mieć światopoglądowego nastawienia, nie może być tylko moralnością czy politycznym systemem. Chrześcijaństwo to moja osobista relacja z Chrystusem, cała reszta to zwykłe komentarze. Nie jestem agentem Kościoła w mediach, ani agentem liberalizmu w Kościele, co czasami usiłuje mi się przypisać. Jestem chrześcijaninem, a na spotkaniach dzielę się moją wiarą, przemyśleniami i troską o Kościół. Potrzeba nam świadomości i zrozumienia mojego miejsca w Kościele, a nie wpisywania się w kolejne ideologiczne wojny. Moja postawa, jako wierzącego, musi być inna od postawy drugiej strony, nacechowanej ideologiczną nienawiścią.
Podoba się Panu obecny kształt „Newsweeka”?
– Mocno nie zgadzam się z obecną linią programową tygodnika, dlatego m.in. zaprzestałem publikowania na jego łamach. Uważam, że pokazywanie Kościoła w „Newsweeku” jest nieadekwatne do tego, jaki Kościół jest naprawdę. Nie muszę tego czytać, nie czytam i nie kupuję „Newsweeka”, ale nikogo do niczego nie namawiam. Zawsze szanuję ludzi, choć czasem głęboko nie zgadzam się z ich poglądami. Jednak nie wpisuję się w logikę mszczenia się za moje osobiste sprawy.
Jak przyjął Pan decyzję o rezygnacji Benedykta XVI?
– Byłem bardzo zaskoczony i początkowo z decyzją papieża czułem się źle. Później zrozumiałem, że rezygnacja papieża miała ważny aspekt, o którym później mówił Benedykt XVI. Funkcje w Kościele to coś dodane, można z nich zrezygnować, a najważniejsza jest modlitwa. Benedykt XVI pokazał nam, wierzącym, co tak naprawdę jest istotne – nie funkcje i godności, a modlitwa i trwanie przed Bogiem.
Jaki, Pana zdaniem, powinien być kolejny papież?
– Otwarty na powszechność i różnorodność Kościoła.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W Monrowii wylądowali uzbrojeni komandosi z Gwinei, żądając wydania zbiega.
Dziś mija 1000 dni od napaści Rosji na Ukrainę i rozpoczęcia tam pełnoskalowej wojny.
Są też bardziej uczciwe, komunikatywne i terminowe niż mężczyźni, ale...
Rodziny z Ukrainy mają dostęp do świadczeń rodzinnych np. 800 plus.