Człowiek wolny wybiera zgodnie z własnym sumieniem, które wskazuje mu dobro, i wie, że wybór ma swoje konsekwencje.
Wokół odejścia Szymona Hołowni z Newsweeka dyskusja trwa już jakiś czas. Powiedziano w tej sprawie bardzo wiele... i chyba niewiele naprawdę na temat. Gość Niedzielny w bieżącym numerze publikuje wywiad z Szymonem Hołownią (można go przeczytać TUTAJ). Wywiad, który – moim zdaniem – zamyka sprawę. Nie pada w nim wprawdzie słowo „wolność”, ale wydaje mi się kluczowe dla jego zrozumienia.
Człowiek swoją godność i wolność realizuje przez dobrowolne akceptowanie wartości, szczególnie prawdy, oraz życie według nich. Od takiego przeżywania swojej wolności i suwerenności może powstrzymać tylko lęk. Jeśli jednak się go przezwycięży, akceptując ewentualne trudności czy cierpienie, można pozostać człowiekiem wolnym nawet w warunkach zewnętrznego zniewolenia. - uczył ks. Franciszek Blachnicki. - Przejawem suwerenności człowieka jest wierność wobec nakazów sumienia. - dodawał. Warto to przypominać, bo w naszym życiu publicznym niewiele widać takiej wolności. To chyba klucz do postawy Szymona Hołowni.
Przypomnijmy: poszło o tekst o księżach w Polsce i zarzut, że większość łamie przyrzeczenie celibatu. Tak postawiony zarzut nie ma uzasadnienia w przedstawionym materiale. Nie ma go także w kolejnym materiale Newsweeka. Wręcz przeciwnie: pada stwierdzenie, że przeprowadzenie badań jest niemożliwe. Cóż, jeśli jest niemożliwe, trzeba się powstrzymać z wyciąganiem wniosków.
Nikt nie neguje, że problem istnieje. Jaka jest jego skala, trudno wyrokować, wydaje się jednak, że mówienie o problemie marginalnym jest nieuzasadnione. Tyle mówią konkretne przypadki – te opisywane i te, o których czasem się słyszy. Oczywiście, określenie „marginalny” nie jest jednoznaczne, każdy może inaczej definiować szerokość „marginesu”. Dla mnie jednak między określeniem „marginalny” a „większość” jest potężna różnica. Już pomijam ten „drobiazg”, że żadna skala grzechu nie definiuje Kościoła jako takiego i nie jest podstawą, by – jak żąda jedna z autorek listów do Newsweeka – by zaprzestał on swojego nauczania w dziedzinie moralności. Kościół ma się nawracać, nie dopasowywać nauczanie do skali grzechu.
Wracając do decyzji Szymona Hołowni: stwierdził, że nie chce za pieniądze Newsweeka krytykować merytorycznej wartości zamieszczonych w nim tekstów oraz że nie odpowiada mu współpraca z pismem o coraz wyraźniejszej, przeciwnej jego poglądom linii. Zgodnie z tym podjął decyzję. Kropka. Nie ma w tym żadnej martyrologii, żadnej ofiary, żadnego przewartościowania, żadnej zmiany poglądów. Człowiek wolny wybiera zgodnie z własnym sumieniem, które wskazuje mu dobro, i wie, że wybór ma swoje konsekwencje.
Taką konsekwencją może być to, że ktoś, czyje interesy ta decyzja naruszy, zacznie na mnie pluć. Bywa. To nie powód, by zmieniać decyzję. Nie powód także, by wzajemnie opluwać. Taką konsekwencją może być utrata „swojego zaplecza”, „swojej grupy”. Nie wiem, czy Szymon Hołownia traktował redakcję Newsweeka jak „swoich”. Ale jestem przekonana, że nie potrzebuje na siłę szukać innej zbiorowości do „przyklejenia się”. Jest w Kościele – to naprawdę wystarczy.
Szum wokół tej sprawy – jakkolwiek zupełnie bezprzedmiotowy – zapewne nie ucichnie tak prędko. Taka natura szumu. Ale też nie ma co się nim zajmować.
Osobiście jestem bardzo ciekawa, jakie będą kolejne decyzje i gdzie Szymon Hołownia znajdzie miejsce, by realizować swoją drogę. Jego misję wobec rozumu, wobec debaty uważam za zjawisko bardzo cenne dla Kościoła w Polsce. Pozostaje życzyć powodzenia :-)
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.