Podręczniki do przedmiotu wychowanie do życia w rodzinie promujące prorodzinne zachowania zastępowane są książkami propagującymi m.in. rozwiązłość seksualną - ostrzega Nasz Dziennik.
Po zapoznaniu się z podręcznikiem rodzice skontaktowali się z nauczycielką odpowiedzialną za ten przedmiot. - Nauczycielka sama była zdziwiona, że książka zawiera takie treści. Nie przyglądała się jej, a zamówiła, bo moduł programowy tego wydawnictwa jest dobry. Uspokajała mnie, że ona będzie dozowała, i przekonywała, że nie wszystkie dzieci same sięgną i przeczytają tę książkę. Według niej, za podręcznikiem przemawia to, iż uczniowie na ogół nie czytają tego, czego im się nie zada - powiedział nam jeden z rodziców. Próbowaliśmy bezpośrednio porozmawiać z nauczycielem, jednak tylko dyrekcja wyraziła zgodę na rozmowę. Dyrekcja gimnazjum nie potrafiła jednoznacznie powiedzieć, czym kierowano się, wybierając podręcznik. - Podręcznik jest przeglądany i jeżeli jest dopuszczony przez ministerstwo, to jest wybierany - mówiła w rozmowie z nami Stanisława Uba, dyrektor gimnazjum nr 9 w Kielcach. - W tym przypadku autorami są Garstka i Królikowski, recenzowany jest przez prof. Lwa Starowicza i jest dopuszczony przez ministerstwo - dodała. Przekonywała, że nie wszystkie dzieci przeczytają cały podręcznik. - Nauczyciel ukierunkowuje, które treści mają czytać. Nie sądzę, żeby uczeń wszystko od deski do deski czytał - stwierdziła Uba. Nie wyrażać zgody Naciski środowisk feministycznych na lewicowy rząd przynoszą efekty. Dopuszczenie seksuologów jako recenzentów podręczników wychowania do życia w rodzinie sprawiło, że przedmiot zamienił się w edukację seksualną. Nauczyciele - świadomie bądź nie - opierając się na liście dopuszczonych przez MEN podręczników, wybierają książki promujące wypaczony obraz rodziny, antykoncepcję i rozwiązłość seksualną. Eksperci przypominają, że rodzice mają prawo nie wysyłać dziecka na zajęcia. - Rodzice mają prawo nie puścić dziecka na te lekcje. Prowadzący powinien spotkać się z rodzicami przed zajęciami - to jest wymóg ustawowy - i poinformować ich o treściach, jakie będzie przedstawiał dzieciom, oraz o tym, z jakiego podręcznika będzie korzystał. To jest prawo rodziców. Niestety, rodzice często pozostają bierni - stwierdził dr Jacek Pulikowski, nauczyciel akademicki, autor wielu książek m.in. "Młodzi i miłość", "Wartość współżycia małżeńskiego" oraz "Warto być ojcem". Przypomniał, że to rodzice są pierwszymi wychowawcami i mają prawo do decydowania. Przyznał, że przeciwko takim książkom należy zdecydowanie protestować. - Podręczniki takie nie mają elementów wychowawczych, a rozbudzają jedynie ciekawość i popychają do działań w terenie płciowości. Nie ma tam żadnego elementu wychowawczego - podkreślił Pulikowski.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.