Reklama

W stronę Kościoła ludowego

Bez względu na to, kto zostanie papieżem, prawie na pewno pójdzie drogą rozbudzania religijności masowej - snuje przypuszczenia Rzeczpospolita.

Reklama

Milion osób w gigantycznej kolejce do Bazyliki Watykańskiej. Niekończąca się rzeka ludzka. Dziesięć metrów na godzinę. Osiemnaście, dwadzieścia godzin oczekiwania. To fenomen, który nie tylko dostarcza przelotnej sensacji mediom, ale skłania do głębszej refleksji. Odsłania bowiem niespodziewane oblicze religijności jutra. - Wiek XXI będzie wiekiem religii albo nie będzie go wcale - to zdanie André Malraux cytowano tysiące razy, sprowadzając je do banału. Mimo to pozostaje ono aktualne. Jeśli obchody Wielkiego Jubileuszu - najbardziej masowe były Dni Młodzieży w sierpniu roku 2000 - zamykały wiek XX i całe tysiąclecie, to pogrzeb Jana Pawła II był pierwszą manifestacją religijną nowego milenium. Manifestacją katolicyzmu - bo inne wyznania chrześcijańskie nie są w stanie zgromadzić równie wielkich rzesz ludzkich z powodu odmiennej tradycji liturgicznej, ale także z braku wiernych - który jest religią masową, a także ludową. Doświadczenie nie tylko polskie Kościół zawdzięcza w dużej mierze jego ponowne odkrycie Polsce i kardynałowi Stefanowi Wyszyńskiemu: zgromadzeniom pod Jasną Górą w celu odnowienia ślubów maryjnych, obchodom Tysiąclecia i Wielkiej Nowennie. Prymas Tysiąclecia w jakimś przebłysku geniuszu zrozumiał, że śmiertelnemu niebezpieczeństwu komunizmu należy przeciwstawić to, co wydawało się jego największą siłą - masy. Dźwignię do ich poruszenia znalazł w ludowym, maryjnym katolicyzmie polskich wsi i miasteczek, traktowanym jako anachronizm przez intelektualistów z Paryża, Krakowa i Warszawy. Kardynał Karol Wojtyła w tym dziele uczestniczył i wzrastał w tej szkole. Chociaż był intelektualistą w znacznie większym stopniu niż Wyszyński, to uformował się w bardzo podobnych warunkach. Jan Paweł II nawet w swoim testamencie powtórzył słowa kardynała Wyszyńskiego o tym, że ma wprowadzić Kościół w nowe tysiąclecie. Uczynił to ich wspólną metodą, nawet zanim jeszcze pierwszy raz przyjechał do Polski. W czasie jego pierwszej podróży apostolskiej w styczniu 1979 roku na poboczach dróg i ulic, prowadzących z lotniska do centrum stolicy Meksyku zgromadziło się dziesięć milionów ludzi. Bez trudu otworzył ich serca. W dwadzieścia lat później, w styczniu 1999 roku, leciałem do Meksyku na pokładzie papieskiego samolotu. Naszą uwagę zwróciło niezwykłe zjawisko. Otóż pod nami bezkresna zabudowa tej największej na świecie metropolii zabłysnęła tysiącami jaskrawych, mimo pełnego dnia, światełek. To ludzie, widząc samolot Ojca Świętego, z lusterkami w rękach puszczali w jego stronę "zajączki". Dwie dekady wcześniej przeżył to Marek Skwarnicki. Stary przyjaciel Karola Wojtyły i autentyczny znawca jego twórczości, upoważniony przez papieża nawet do wprowadzania poprawek w jego młodzieńczych poezjach, wyraził przy okazji meksykańskiej podróży Jana Pawła II opinię, która po ponad ćwierć wieku zyskała jeszcze na aktualności i powinna się znaleźć w antologiach najtrafniejszych ocen pontyfikatu.

Więcej na następnej stronie
«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
3°C Poniedziałek
dzień
3°C Poniedziałek
wieczór
2°C Wtorek
noc
2°C Wtorek
rano
wiecej »

Reklama