Reklama

Zawaliło się... Są martwi… Przyjedź…

Kraków, około godz. 17.00. Dzwoni telefon Pawła Wełmińskiego. - Zawaliło się... Są martwi… Przyjedź… - mówi jego ojciec Zbigniew.

Reklama

Kraków, około godz. 17.00. Dzwoni telefon Pawła Wełmińskiego. - Zawaliło się... Są martwi… Przyjedź… – mówi jego ojciec Zbigniew. Jest uwięziony pod gruzowiskiem. Obok niego jest kilka żywych osób. Dzwonią komórki, ludzie stukają w cały ten złom. Boją się, że znowu coś runie; że ratownicy przejdą obok. To, co chwilę wcześniej działo się w pawilonie nr 1 Międzynarodowych Targów Katowickich, naoczni świadkowie opisują w różny sposób. Kończyła się aukcja gołębi pocztowych, grała kapela, trzy dziewczyny tańczyły. Było głośno. Nikt nie słyszał pierwszych odgłosów, zapowiadających tragedię. Potem słychać było huk. - Jakby szyba pękła – mówią jedni. - Raczej jakby przeleciał odrzutowiec – twierdzą inni. Faktem jest że większość płaskiego dachu hali o wymiarach 100 na 150 metrów zapadła się do wewnątrz. Ściany boczne pozostały, choć niektóre były pochylone, w niektórych miejscach złamane. Paweł Wełmiński jest już w samochodzie. W drodze - kolejny telefon. - Znowu się zawaliło! – ojciec jest wyraźnie przerażony. Tu powstaje wątpliwość. Kierownictwo akcji ratowniczej nie potwierdza drugiego zawalenia. Możliwe, że gruchnęło coś stosunkowo niewielkiego, ale blisko pana Zbigniewa. Paweł jest już w Katowicach. - Dzwonię do taty co kilka minut. Nie chcę mu rozładować komórki, Ale jest kontakt – mówi. W tym czasie wokół pawilony obitego białą i niebieską trapezową blachą jest kolorowo. Czerwone kombinezony pogotowia ratunkowego, czarno zielone mundury policji, jaskrawo żółte napisy na uniformach strażaków, czerwone berety żandarmerii wojskowej. Są też ratownicy z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu, z różnych kopalń, są ratownicy górscy, Pomoc Maltańska. Później dowiemy się, że samej tylko straży pożarnej przyjechało sto wozów, a w sumie w akcję zaangażowanych było 1300 osób. Za płotem, a nawet na drzewach ludzie szukający swoich bliskich. Nad zawalonym dach fruwa zdezorientowany gołąb. Wokół terenu Międzynarodowych Targów Katowickich kordon policji. Trzech chłopaków w czarnych skórach wyskakuje z samochodu. – Kumpel w knajpie mówił wczoraj, że wybiera na te targi. Nie odbiera komórki. Nie wiemy, co jest – mówią, nie zwalniając kroku. Ze skoczni narciarskiej w Zakopanem przyjeżdża premier Kazimierz Marcinkiewicz. Są też ministrowie: zdrowia Zbigniew Religa, transportu i budownictwa Jerzy Polaczek, jest szef kancelarii Prezydenta Andrzej Urbański, komendant główny Państwowej Straży Pożarnej Kazimierz Krzowski. Akcją ratowniczą kieruje szef śląskiej straż pożarnej gen. Janusz Skulich. Mówi ks krzysztof Bąk: Byłem w środku, słyszałem rozmowę lekarzy. Nie ma szans na wyciagnięcie żywych. Przyjechałem tu dodać otuchy tym, którzy tu walczą. Strażacy są pełni entuzjazmu. Oni nie potrzebują zachęty, ale każdy się cieszy, jak widzi księdza. W sytuacjach ekstremalnych ekspert ds. Pana Boga jest jak najbardziej na miejscu. Wszystko jest bardzo dobrze zorganizowane. Młodzi strażacy wychodzą z gruzowiska. – żaden nie mówi ani słowa. Wielu schował się pod stołami, dlatego przeżyli. Uratowani i rodziny szukające swoich bliskich zgromadzili się w siedzibie zarządu MTK. Płacz, ból. Zanim dotarli tam psycholodzy, zjawił się proboszcz miejscowej parafii w Katowicach Józefowcu ks. Zenon Drożdż. Przyszedł tam raz jeszcze, po powrocie z gruzowiska. Podnosił na duchu. Starszy mężczyzna z Rybnika ma zakrwawioną koszulę i jeszcze przypięta plakietkę gołębiarskiej wystawy. Ma rozcięta głowę, przeżył, ale się nie cieszy. W hali zostali jego dwaj zięciowie.

«« | « | 1 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
2°C Sobota
wieczór
0°C Niedziela
noc
1°C Niedziela
rano
3°C Niedziela
dzień
wiecej »

Reklama