Do Leżajska przybyły już pierwsze grupy Chasydów. Będą - jak co roku - modlić się na grobie cadyka Elimelecha.
W tym roku przypada 220 rocznica jego śmierci. W przyszłym tygodniu w miasteczku spodziewana jest około 5 tysięczna grupa pobożnych Żydow z całego świata. Na razie przyjechała grupa kilkudziesięciu osób, przygotowujących pielgrzymkę, która rozpocznie się w poniedziałek. Będą też świętować w Leżajsku Szabat. Każdego roku, 21 Adara, czyli szóstego miesiąca w kalendarzu żydowskim, w rocznicę śmierci cadyka Elimelecha, wierni pielgrzymują do jego grobu wierząc, że właśnie wtedy jego dusza wraca na ziemię i jest gotowa przekazać ich prośby Bogu. Żydzi proszą o zdrowie dla siebie i bliskich oraz pomyślność w interesach. Wierzą, że cadyk pomaga też tym, którzy nie mogą mieć dzieci lub chcą szczęśliwie wybrać współmałżonka. Na jego grobie składają karki z zapisanymi prośbami - kwitełech. Przed wojną o jego wstawiennictwo w trudnych sytuacjach prosili podobno także chrześcijanie. Przybywający do Leżajska Chasydzi odwiedzają także groby Menachema Mendla i Zwi Hirscha w Rymanowie, oraz cadyków z Błażowej, Góry Kalwarii czy Bobowej. Chasydyzm jako ruch religijny i społeczny narodził się w połowie XVIII wieku na Podolu i Wołyniu. Filozoficzne i teologiczne podstawy stworzył rabbi Ball Szem Tow. Dość szybko ten nurt judaizmu rozprzestrzenił się na tereny Galicji, Białorusi, Litwy i Kongresówki. Na czele każdej wspólnoty stał obdarzony mocą czynienia cudów cadyk. Z czasem to przywództwo stało się dziedziczne. Chasydzi wierzyli, że zdolności nadprzyrodzone przechodzą z ojca na syna. To w konsekwencji stworzyło dynastie cadyków rezydujących na przykład w Leżajsku i Rymanowie. Chasydzi modlą się przede wszystkim tańcem i śpiewem. Tak wyrażają swoje uwielbianie i wiarę w Boga.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.