Francuska policja pozostawała w pełnej gotowości w nocy z niedzieli na poniedziałek z powodu zamieszek, które zakłóciły spokój mieszkańców okolic Paryża przez dwie noce z rzędu.
Już wieczorem kilkudziesięciu młodych ludzi zgromadziło się pod komisariatem w Trappes (około 30 km na zachód od stolicy Francji), i obrzucało stróży prawa petardami. Władze rozmieściły oddziały prewencji, w odwodach stało 20 furgonów policyjnych i oddział uzbrojony w gaz łzawiący.
"Atmosfera jest napięta, koledzy są w pełnej gotowości" - oświadczyła cytowana przez AFP rzeczniczka policji, Maryline Bereaud. "Obawiamy się reakcji w sąsiednich miejscowościach" - dodała.
AFP powołując się na źródła policyjne podała jednak, że do godziny 0.30 nie doszło do żadnych nowych incydentów.
W nocy z piątku na sobotę ok. 250 ludzi starło się w Trappes z policją. W wyniku walk 14-letni chłopiec został poważnie ranny w oko, a kilka osób doznało lżejszych obrażeń. Do aktów przemocy doszło też w mieście Elancourt; tam policjanci zostali obrzuceni m.in. koktajlami Mołotowa.
W niedzielę cztery osoby stanęły przed sądem w Wersalu za stosowanie przemocy i znieważanie policji, a także rzucanie różnymi pociskami w stróżów prawa.
Przyczyną zamieszek było czwartkowe zatrzymanie mężczyzny, który zaatakował policjanta i próbował go dusić, gdy ten chciał skontrolować jego żonę zakrywającą twarz nikabem - poinformowała prokuratura. Mężczyzna - Francuz, który przeszedł na islam - został na krótko zatrzymany, a następnie zwolniony i umieszczony pod dozorem sądowym.
Dane te podał we wtorek wieczorem rektor świątyni ksiądz Olivier Ribadeau Dumas.
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.