Norweg Thor Hushovd (BMC) wygrał we wtorek w Rzeszowie, po finiszu z peletonu, trzeci etap kolarskiego wyścigu Tour de Pologne. Liderem pozostał Rafał Majka (Saxo-Tinkoff). Długi, 226-kilometrowy odcinek nie przyniósł większych zmian w klasyfikacjach.
Hushovd, jadący w koszulce mistrza swojego kraju z tęczowymi akcentami na rękawkach (pamiątka po mistrzostwie świata, które zdobył w 2010 roku), wyprzedził Australijczyków Marka Renshawa (Belkin) oraz Steele'a von Hofa (Garmin). Najlepszy z Polaków, Michał Gołaś (Omega Pharma-Quick Step) zajął siódme miejsce.
Długi etap z Krakowa do Rzeszowa (226 km) przebiegał od startu do mety przy pochmurnej pogodzie i przelotnym deszczu. Temperatura znacznie spadła - do 20-23 stopni Celsjusza. Jak przypuszczali obserwatorzy wyścigu, peleton pozwolił odjechać zawodnikom zajmującym dalsze lokaty w klasyfikacji generalnej. Kwestią otwartą pozostawało to, czy śmiałkom uda się dojechać do mety.
Od piątego kilometra uciekało czterech kolarzy: mistrz Kazachstanu Aleksandr Diaczenko (Astana), Portugalczyk Ricardo Mestre (Euskaltel), Włoch Mirko Selvaggi (Vacansoleil) oraz Bartłomiej Matysiak (CCC Polsat Polkowice).
Taka sytuacja urządzała lidera wyścigu Majkę. Mógł spokojnie jechać w głównej grupie i nie niepokoić się o to, kto zdobędzie bonifikaty na dwóch lotnych premiach i jednej górskiej, ponieważ żaden z uczestników ucieczki nie stanowił dlań zagrożenia. Najwyżej sklasyfikowany z nich - Diaczenko tracił po dwóch etapach w Dolomitach do Majki ponad 33 minuty.
Wszystkie premie - dwie lotne w Strzyżowie (168 km) i podrzeszowskiej wsi Lubenia (187 km) oraz górską, także w Lubeni (190 km) - wygrał Matysiak, zgłaszając aspiracje do czerwonej koszulki najaktywniejszego, którą posiada inny polski kolarz Bartosz Huzarski.
Im bliżej do mety, tym przewaga uciekających topniała. Gdy wjeżdżali na pierwszą z trzech sześciokilometrowych rund w Rzeszowie, wynosiła już tylko półtorej minuty, a na początku ostatniego okrążenia - 26 sekund. Ostatecznie zostali doścignięci półtora kilometra przed metą i o zwycięstwie etapowym zdecydował finisz z rozpędzonego peletonu.
Matysiak nie ukrywał rozczarowania. "Przez chwilę zacząłem wierzyć w to, że dojedziemy do mety, bo mieliśmy sporą przewagę. Na rundach w Rzeszowie wszyscy mocno pracowaliśmy, szliśmy na +maksa+, ale siła peletonu jest olbrzymia. Szkoda, że się nie udało" - powiedział polski kolarz.
Majka założył na podium żółtą koszulkę lidera oraz białą najlepszego zawodnika w klasyfikacji punktowej.
"Czuję się zmęczony. Przejechaliśmy w końcu 226 kilometrów w nie najlepszych warunkach. Padało, ochłodziło się, a ja wolę słońce i ciepło. Kolarz musi jednak jechać w każdych warunkach. My pilnowaliśmy, żeby za dużo ludzi nie odjechało w ucieczce, a potem udało się kontrolować etap" - skomentował Majka.
W klasyfikacji generalnej Polak wciąż wyprzedza o cztery sekundy Kolumbijczyka Sergio Henao oraz o sześć sekund Francuza Christophe'a Riblona.
W środę odbędzie się czwarty, najdłuższy etap wyścigu, z Tarnowa do Katowic (231,5 km), który może mieć podobny scenariusz jak na wtorkowym odcinku.
Wyniki najnowszych badań powinny zostać ogłoszone pod wieczór.
Atakujący przejęli kontrolę nad portfelem cyfrowej monety Ether.
Prosi, by we wszystkich parafiach podczas Mszy odmawiane były dwie modlitwy.