Kobiety, które prowadziły głodówkę w lwowskim kościele św. Marii Magdaleny przerwały protest - poinformował tvn24.pl.
- Nic nie uzyskałyśmy, ale biskup poprosił i musiałyśmy przerwać głodówkę - tak swoją decyzję tłumaczy jedna z trzech protestujących kobiet. Parafianki kościoła św. Marii Magdaleny we Lwowie domagały się odzyskania świątyni, użytkowanej przez należący do miasta Dom Muzyki Organowej - przypomina tvn24.pl. Parafianki podjęły głodówkę sześć dni temu, na znak protestu przeciwko działaniom dyrektora domu organowego, Juliana Winnickiego. Utrudniał on ich zdaniem odprawianie mszy, urządzając nieuzgodnione wcześniej z wiernymi próby i koncerty. Nie mogąc porozumieć się z Winnickim, parafianie zaczęli starać się o przekazanie świątyni Kościołowi. Po rozmowach biskupa Leona Małego z władzami miasta zapadła kompromisowa decyzja. W najbliższym czasie parafianie i dyrektor domu organowego mają opracować grafik wspólnego i nie kolidującego z sobą czasu użytkowania świątyni. Według innych źródeł, ostateczna decyzja o przekazaniu, bądź nie przekazaniu budynku kościelnego parafii zostanie podjęta przez władze w Kijowie. Według Naszego Dziennika władze miejskie Lwowa zagroziły likwidacją parafii rzymskokatolickiej, jeśli wierni nie zakończą protestu głodowego w kościele pw. św. Marii Magdaleny. Biskup pomocniczy archidiecezji lwowskiej ks. Leon Mały powiedział Naszemu Dziennikowi, że szef Urzędu Kultury Rady Miejskiej Lwowa Jurij Kuczeriawyj groził, iż władze zlikwidują parafię rzymskokatolicką pw. św. Marii Magdaleny, jeśli nie zostanie zakończony prowadzony tam protest głodowy. - O godzinie 11.00 26 marca miałem spotkanie z panem Kuczeriawym, który groził, że parafianie nie będą mieli prawa wstępu do kościoła, a sama parafia zostanie zlikwidowana. Tłumaczył mi, że to nie jest żaden kościół, lecz dom koncertowy muzyki organowej i kameralnej. Chcieliśmy podpisać umowę gwarantującą parafianom ich prawa do nabożeństwa w świątyni, która została bezprawnie zagarnięta przez władze sowieckie w 1962 roku. Jednak nie udało się tego osiągnąć - relacjonował rozmowy z władzami ks. bp Leon Mały.
W odpowiedzi władze w Seulu poderwały myśliwce i złożyły protest dyplomatyczny.
O spowodowanie uszkodzeń podejrzana jest załoga chińskiego statku Yi Peng 3.
Program stoi w sprzeczności z zasadami ochrony małoletnich obowiązującymi w mediach.
Seria takich rakiet ma mieć moc uderzeniow zblliżoną do pocisków jądrowych.
Przewodniczący partii Razem Adrian Zandberg o dodatkowej handlowej niedzieli w grudniu.
Załoga chińskiego statku Yi Peng 3 podejrzana jest o celowe przecięcie kabli telekomunikacyjnych.