Nie wszędzie dzieci mogą malować pisanki i cieszyć się z radości świąt. W wielu krajach maluchy zmuszane są do pracy ponad siły, a niejednokrotnie nawet sprzedawane przez rodziców, którzy nie są w stanie utrzymać rodziny.
Według agencji AsiaNews dramatyczna sytuacja panuje w Indiach, gdzie za dzieci płaci się dużo mniej niż za bydło. Temu tragicznemu zjawisku próbują stawić czoła katolickie organizacje charytatywne oraz stowarzyszenia broniące praw dzieci. Nie sprzyja temu jednak szerzące się bieda i brak wykształcenia. Szacuje się, że połowa ofiar handlu ludźmi w Indiach to dzieci. Pracują one przy wyrobie dywanów, na farmach oraz jako posługacze. Niestety wiele dzieci zostaje wykorzystywanych przez ludzi czerpiących zyski z prostytucji nieletnich. Rozpowszechnianiu się tego fenomenu sprzyja zmowa milczenia lokalnej policji, która jest skorumpowana. Bhuvan Ribu z indyjskiej organizacji broniących praw dziecka ujawnił, że zna rodziców, którzy sprzedali swe potomstwo za 6 dolarów. Wskazał przy tym na pewien dramatyczny paradoks. Za krowę w Indiach trzeba zapłacić 15 tys. rupii, czyli 360 dolarów. Najniższa cena dziecka to 500 rupii, czyli 12 dolarów.
Andrzej Bargiel po zjeździe z Everestu na nartach bez użycia tlenu.
Dla porównania, w drugim kwartale 2024 roku było to 112 proc. PKB.
Otwarte zostały też trzy kolejowe przejścia graniczne dla ruchu towarowe.
W Polsce rozpoczęły się już przygotowania do 41. Światowych Dni Młodzieży (ŚDM).
- napisał w środę amerykański "Wall Street Journal", powołując się na źródła.