Naser Khader - wyklęty przez muzułmańskich radykałów syn Palestyńczyka i Syryjki - stanął na czele partii, która może zatrząść duńską sceną polityczną - przestrzega Gazeta Wyborcza.
Z niedawnego sondażu wynika, że gdyby wybory w Danii miały odbyć się teraz, założony przez Khadera na początku maja Ny Alliance, czyli Nowy Sojusz, miałby szansę wejść do rządzącej koalicji. Zgarnąłby od 17 do 22 foteli w 179-osobowym parlamencie. Khader jest ewenementem w Europie. - Coś niezwykłego dzieje się w duńskiej polityce i w Europie - tłumaczy Gazecie Joergen Elklit, politolog z Uniwersytetu w Aarhus. - W tym kraju scena polityczna jest stabilna, a ostatnia poważna partia powstała dwanaście lat temu. Była to zresztą Duńska Partia Ludowa, z którą Khader chce walczyć. Nowy Sojusz powstał z rozłamu socjalliberalnej partii Radykalna Lewica, z której ramienia Khader był posłem do parlamentu. Do jego partii dołączyła dwójka posłów do europarlamentu - Gitte Seeberg z Partii Konserwatywnej i Anders Samuelsen z Radykalnej Lewicy. Nowa partia będzie walczyła o integrację muzułmanów. To samo robiła Radykalna Lewica - ale w jednym się różnią. Opuszczona partia programowo bojkotowała centroprawicowy rząd Andersa Fogha Rasmussena. A Khader i jego Nowy Sojusz chcą wejść do rządu, by mieć wpływ na realną politykę. Khader chce stać się przeciwwagą dla wpływowej, nacjonalistycznej i antyimigranckiej Duńskiej Partii Ludowej. Populiści wprawdzie nie mają ministrów w rządzie liberała Rasmussena, ale są jego politycznym zapleczem. To dzięki głosom Duńskiej Partii Ludowej obecny premier może od 2001 r. realizować program rządu, nie mając większości w parlamencie. Ceną tego poparcia jest twarda polityka wobec imigrantów. Choć imigranci stanowią ok. 5 proc. mieszkańców liczącej 5,4 mln Danii (i tylko 2 proc. wyborców), sprawa wciąż nakręca politykę. W ostatnich dziesięciu latach Duńczycy kilkakrotnie zaostrzali prawo imigracyjne. Obecna prawicowa koalicja wygrywała wybory w 2001 i 2005 r., obiecując właśnie zaostrzenie przepisów. Debata w sprawie imigracji i integracji muzułmanów wybuchła ze zdwojoną siłą po kryzysie wywołanym w 2005 r. publikacjami karykatur Mahometa w duńskim dzienniku Jyllands-Posten. Przedstawienie proroka jako zamachowca-samobójcy sprowokowało wielkie zamieszki w krajach muzułmańskich, w których zginęło kilkadziesiąt osób. Palono kościoły chrześcijańskie i europejskie ambasady. Dania stała się celem słownych ataków islamskich radykałów z całego świata. Khader miał wtedy swoje pięć minut. Wypromował się jako zwolennik wolności słowa i dialogu pomiędzy muzułmanami i światem Zachodu. Opowiedział się jednoznacznie po stronie tych, którzy obrazili także i jego proroka. Na fali protestu przeciw nietolerancji powołał ruch Demokratyczni Muzułmanie w Danii. Za to wszystko ściągnął na swoją głowę gromy muzułmańskich radykałów. Właśnie dlatego Ahmed Akkari z organizacji zrzeszających duńskich imamów zagroził mu śmiercią. Powiedział, że "jeżeli Khader zostałby ministrem ds. integracji, należałoby do niego posłać dwóch facetów, którzy wysadziliby go w powietrze". Khader tych pogróżek się nie przestraszył, a o tece ministra myśli całkiem poważnie. Byłoby to dobre przypieczętowanie jego politycznej kariery. Kiedy w 1963 r. przyszedł na świat w Damaszku, rodzice dali mu imię po wielkim przywódcy świata arabskiego - prezydencie Egiptu Nasserze. Jak przyznał w swej autobiografii jedno "s" zgubiło się po przyjeździe do Danii w 1974 r. W 2001 r. Khader dostał się do parlamentu i został pierwszym posłem-muzułmaninem. W 2002 r. wygłosił przemówienie, przedstawiając swą wersję "dziesięciu przykazań" demokracji. Pierwsze brzmiało: "Musimy oddzielić religię od polityki, religii nigdy nie należy stawiać ponad prawem demokracji". Joergen Elklit, politolog z Uniwersytetu w Aarhus Elklit, nie może nadziwić się sukcesowi Nowego Sojuszu. - Kilka dni po rejestracji jego partia ma 10 tys. członków płacących składki. To więcej niż Duńska Partia Ludowa - mówi. Mimo to nie wróży Khaderowi wielkiej przyszłości. - Jeśli premier nie ogłosi przedterminowych wyborów, a ma czas do 2009 r., poparcie dla Nowego Sojuszu stopnieje. Wielu duńskich polityków nie traktuje Khadera poważnie, mając go za populistę - mówi Elklit.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.