Wyjeżdżający na Białoruś polski kierowca musi mieć w aucie zestaw ratunkowy. Ale także... prezerwatywy. Służby graniczne Aleksandra Łukaszenki nie otworzą szlabanu, póki nie zobaczą obowiązkowego pudełka kondomów - pisze Dziennik.
Większość Polaków przekraczających polsko-białoruską granicę uważa nowy obowiązek za totalny absurd, utrudniający podróżnym życie. "Po co mi prezerwatywy, przecież nie jadę tam uprawiać seksu" - denerwuje się Marcin Złotnicki, kierowca firmy transportowej z Lublina. "Nie dość, że na każdym kroku każą płacić łapówki, to teraz doszły jeszcze te kondomy" - mówi poirytowany. O dziwnych wymaganiach służb granicznych nie wszyscy wiedzą. Wielu kierowców myśli, że to dowcip. Ale to nie są żarty. Na pewno do śmiechu nie miał jadący do polskiej parafii na Białorusi kleryk z Lublina Piotr Mrozik: "Miałem przez to tylko same kłopoty. Postawili mnie pod ścianą. Proszę sobie wyobrazić minę sprzedawcy, kiedy w koloratce musiałem jechać na stację benzynową i poprosić o jakieś durexy. Znalazłem się w bardzo krępującej sytuacji". Polscy celnicy o wymaganiach funkcjonariuszy po drugiej stronie szlabanu także nic oficjalnie nie wiedzą. "O tym, że pojawiły się nowe obowiązki, dowiadujemy się tylko ze skarg naszych kierowców. My także nie mogliśmy początkowo w to uwierzyć" - przyznaje Marcin Czajka z Wydziału Prawno-Organizacyjnego Izby Celnej w Białej Podlaskiej. "Podobno sąsiedzi wymóg posiadania prezerwatyw tłumaczą względami ogólnego bezpieczeństwa. Dlatego zgodnie z nowymi normami w apteczkach prezerwatywy powinny być obowiązkowym wyposażeniem. Chyba tak na wszelki wypadek" - przypuszcza Marcin Czajka. I dodaje, że osoby przekraczające granicę pociągami nie muszą pokazywać prezerwatyw. Aleksander Koncki, konsul Republiki Białorusi w Białej Podlaskiej, pytany przez Dziennik o prezerwatywy w samochodowych apteczkach nie kryje zaskoczenia. "Nikt mnie nie informował. Nie wiem, czy istnieje taki obowiązek. Ale nie wydaje mi się, że to prawda, raczej jakaś plotka" - tłumaczy. Wieść o nowych wymaganiach białoruskich celników lotem błyskawicy rozniosła się za to po przygranicznych miejscowościach. Niektórzy zwietrzyli w tym dobry interes. Przy granicy obok straganów z truskawkami pojawili się także obwoźni sprzedawcy prezerwatyw. Także na stacjach benzynowych pracownicy zauważyli, że w szybszym tempie znikają opakowania z kondomami. Grzegorz Gorczyca z Automobilklubu Chełmskiego tłumaczy, że już wcześniej z podobnymi wymaganiami spotkał się na ukraińskiej granicy. "Za każdym razem kiedy wyjeżdżałem, byłem pytany o prezerwatywy. Po prostu był to kolejny pretekst, aby wymusić jakąś dodatkową opłatę. Widocznie podobny pomysł wprowadzili teraz także Białorusini. Nie dziwi mnie to specjalnie. Wyjeżdżając na Wschód, trzeba przygotować się na różne niespodzianki" - mówi. Od redakcji Moj znajomy w takich sytuacjach puka się wczoło i powtarza "Paranoja, paranoja". (ks. Artur Stopka)
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.