Decyzję w sprawie Tadeusza Rydzyka podejmie przełożony polskiej prowincji zgromadzenia, o. Zdzisław Klafka. Czy polscy redemptoryści zdobędą się na odwagę i będą chcieli rozwiązać problem? Nie, bo - jak ustalił Dziennik - uważają działalność o. Rydzyka za dobrą dla zakonu, podzielają jego poglądy i nie są w stanie rozwiązać spraw finansowych, związanych z jego imperium medialnym.
Do rozgłośni trafiają również dary rzeczowe. Jeden z dziennikarzy opowiadał nam, że gdy w połowie lat 90. zwiedzał siedzibę rozgłośni w Toruniu, spotkał się z o. Rydzykiem. Ten w trakcie rozmowy wyjmował z kieszeni habitu złote obrączki i pierścionki, które otrzymywał od wdów na działalność radia. O ile takie sposoby gromadzenia środków finansowych są zgodne z obowiązującym prawem, bo każdy może przeznaczyć swoje pieniądze na kościelny cel, o tyle wątpliwości pojawiły się, gdy o. Rydzyk zaczął przeprowadzać zbiórki poza środowiskiem kościelnym. Do najbardziej znanych należy zbiórka na ratowanie Stoczni Gdańskiej w 1997 r. Gromadzono wtedy nie tylko pieniądze, ale także świadectwa udziałowe NFI. Radio Maryja nigdy nie ujawniło, jaką kwotę zebrało - media donosiły, że ok. 9 mln zł - i ani złotówka do dziś nie trafiła do stoczni. Cały ten system finansowania opiera się na zaufaniu do ojca Rydzyka. Odwołanie go zapewne doprowadziłoby do krachu finansowego jego inicjatyw - mówi nam anonimowo jeden z zakonników. Słuchaczki Radia Maryja nie będą chciały płacić na radio, gdy zabraknie ich ojca dyrektora. Krach finansowy imperium ojca Rydzyka oznacza z kolei poważne kłopoty dla prowincji, która jest właścicielem toruńskiej rozgłośni. Ojciec Rydzyk trzyma więc zakon w szachu. Jak ustaliliśmy, problem ten dostrzegli polscy redemptoryści. Powołali specjalną, wewnętrzną komisję ds. Radia Maryja. O efektach jej trzyletnich prac debatowała kapituła zakonu w lutym 2002 r. Choć nie zostały one ujawnione, nieoficjalnie wiadomo, że zakon chciał, aby o. Rydzyk wyodrębnił swoje przedsięwzięcia i sam ponosił za nie odpowiedzialność finansową. Ojciec dyrektor się na to nie zgodził i do dziś odpowiada za nie warszawska prowincja redemptorystów. Postąpił zresztą w zgodzie z "Konstytucjami Zgromadzenia Najświętszego Zbawiciela" (taka jest pełna nazwa redemptorystów), które w punkcie 62 wyraźnie stwierdzają, że zakonnicy wszystkie dobra "będą wspólnie posiadać i wspólnie używać. Cokolwiek bracia otrzymują za swą działalność lub ze względu na zakon, otrzymują dla zakonu i należy to włączyć do dóbr wspólnoty". Przy okazji badania finansów o. Rydzyka okazało się, że jego działalność, przynajmniej oficjalnie, nie przekłada się na zamożność polskiej prowincji czy całego zgromadzenia. System finansowy zakonów polega na oddawaniu do prowincji od 10 do 20 procent od dochodów z jakiegoś dzieła. Tymczasem - jak ustaliliśmy - ojciec dyrektor w swoich sprawozdaniach zawsze wykazuje, że wszystko, co otrzymał, wydał, więc prowincja może nie mieć z jego działalności profitów. Jego potęga finansowa zapewne nie ma też znaczenia dla kurii generalnej zakonu w Rzymie. Budżet typowej kurii zakonnej jest konstruowany na następujących zasadach: ustala się roczną kwotę potrzebną na jej funkcjonowanie, po czym składają się na nią prowincje zgromadzenia (redemptoryści mają ich 40), proporcjonalnie do wielkości i zamożności, przeznaczając pewien procent od dochodów. Jeśli o. Rydzyk nie wykazuje dochodów, jego potęga finansowa nie jest uwzględniana przy ustalaniu składki na kurię generalną. Choć generał redemptorystów zdecydował wczoraj, że problem o. Rydzyka ma rozstrzygnąć jego polski przełożony, jednocześnie zastrzegł, że jeśli decyzja o. Klafki go nie usatysfakcjonuje, to podejmie ją sam. Jeśli tak się stanie, to wiele będzie zależało od tego, kto będzie referował generałowi Tobinowi sprawę o. Rydzyka. Najprawdopodobniej będzie to Polak, który jest jednym z sześciu członków zarządu generalnego redemptorystów w Rzymie. Jest nim o. Jacek Dembek, który bardzo dobrze zna kulisy funkcjonowania o. Rydzyka, bowiem to on stał na czele wspomnianej komisji wewnątrzzakonnej badającej finanse Radia Maryja.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.