O bohaterskich ministrantach, którzy uratowali tonącego chłopca, informuje Super Express.
Koledzy mu nie pomogli, bo byli pijani. Dorośli zlekceważyli krzyki. Tylko dwóch nastoletnich ministrantów bez zastanowienia ruszyło z pomocą. Gdyby nie oni - byłaby tragedia - pisze Super Express. Giewartów (Wielkopolska), sobotni wieczór. Ministranci Darek Klag i Jakub Pryka wraz z księdzem, Sebastianem Huebnerem siedzą nad brzegiem jeziora. Nagle pogawędkę przerywa błagalny krzyk o pomoc. Jeszcze nie wiedzą, kto i dlaczego krzyczy. Rozglądają się. Słyszą, że dorośli mężczyźni żartują: rzućcie im piwo - opisuje SE. Nagle widzą, że kilkadziesiąt metrów od brzegu na materacu leży chłopak, a drugi w wodzie walczy o życie. Bez zastanowienia do wody wskakuje dwóch 17-letnich ministrantów. Płyną co sił, potem nurkują i wyciągają spod wody 14-letniego Michała Urbana. - Był siny, wyślizgiwał nam się - mówi Darek. Docierają do brzegu, a tu rozpoczyna się druga część walki o życie Michała. Sprawdzają tętno. Nie wyczuwają, więc zaczynają masaż serca i sztuczne oddychanie. Dzwonią do mamy Jakuba, która jest pielęgniarką. Proszą o wskazówki. - Kiedy już złapał oddech, położyliśmy go na boku. Wtedy mama powiedziała nam, że uratowaliśmy mu życie - mówi Jakub i triumfująco się uśmiecha. Po kilkunastu minutach na plażę przyjechało pogotowie. Opiekun ministrantów, ksiądz Sebastian Huebner, wątpliwości nie ma: - Nad jezioro posłał nas Bóg. Grupa nigdy wcześniej nie była bowiem nad jeziorem o tej godzinie. - Coś nas natchnęło i poszliśmy - dodają ministranci.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.