Trud pielgrzymowania do Mariazell nagrodzony został urzekającą homilią
Benedykta XVI - uważa ks. Federico Lombardi SJ. Dyrektora generalnego
papieskiej rozgłośni i zarazem rzecznika prasowego Stolicy Apostolskiej
poprosiliśmy o komentarz w drugim dniu pielgrzymki.
Ks. Lombardi SJ: Pierwsze co uderza, to fakt, że ta przepiękna celebracja odbywała się przy fatalnej pogodzie. Stworzyło to oczywiście wiele trudności. Przy słońcu byłoby to święto znacznie radośniejsze. Jednak swoje znaczenie ma też wysiłek związany z pielgrzymką, która nie jest wypadem za miasto. Ludzie, którzy przybyli tutaj do Mariazell w niesprzyjających warunkach byli ogromnie wsłuchani i skupieni, a uczestnicząc bardzo głęboko w tym wydarzeniu, okazali, jaki jest prawdziwy i najgłębszy sens pielgrzymki: zaangażowanie w życie, w drogę na spotkanie z Chrystusem. Nie zawsze jest to łatwe, a kiedy wiąże się z jakimś kosztem, ma ogromną wartość. Wydaje mi się, że nawet okoliczności zewnętrzne można odczytać jako szczególną i piękną symbolikę tego spotkania.
RV: W takich okolicznościach Papież wygłosił znamienną homilię. Powiedział, że wiara w prawdę nie jest nietolerancją, bo prawdy nie narzuca się siłą, ale słabością miłości...
Ks. Lombardi SJ: Tak i mam wrażenie, że ta homilia w Mariazell, jeśli wolno mi stwierdzić jest jedną z najpiękniejszych jakie słyszałem. Przynajmniej na mnie wywarła niezwykle głębokie wrażenie. Chciałbym też zwrócić uwagę na niezmiernie medytacyjny, wrażliwy i głęboki ton, w jakim Papież ją wygłosił. Doskonale oddawał on ducha, w jakim wypowiadał się Ojciec Święty. Benedykt XVI przekazywał orędzie, płynące z głębi swej duszy. Jest w nim zawarta charakterystyczna dla niego, urzekająca synteza głębi myśli, sformułowania prawd wymagających z duchowością chrześcijańską, także w jej najbardziej fascynujących aspektach.
Papież poruszył oczywiście temat prawdy, prawdy Boga, a także Chrystusa jako jedynego pośrednika. Równocześnie doskonale nam uzmysłowił, poprzez swe koncepcje i swoją postawę, że nasza wiara w jedyne pośrednictwo Chrystusa Zbawiciela nie jest nietolerancyjna czy despotyczna, ale jest propozycją wystosowaną z przekonaniem i miłością. Proponujemy właśnie tego Chrystusa, który ukazuje się nam zawsze, a zwłaszcza tutaj w Mariazell, jako Dziecię i Ukrzyżowany. Ten sposób nie jest związany z przemocą, siłą, ale z wielką pokorą, która pragnie przyciągnąć miłość, pragnie byśmy objęli Go rękoma i prosi, abyśmy podążali ku Niemu, przyjęli Go i zrozumieli Jego miłość aż do końca.
Tak więc zaangażowanie chrześcijanina w przepowiadanie swej wiary jest propozycją, skierowaną do jego wolności. Jeżeli towarzyszą temu jakieś wymagania moralne stawiane przez wiarę, są one zawsze pewnym „tak” a nie czymś negatywnym, narzucaniem ograniczeń ludzkiemu działaniu i perspektywom człowieka. Są one sposobem głoszenia istotnych wartości, spotkania z Bogiem, rodziny, miłości bliźniego, prawdy, wielkoduszności. Chodzi o pozytywne wartości. Wydaje mi się, że Papież potrafił w tej homilii ukazać zarówno wymogi jak i piękno wiary chrześcijańskiej.
«« | « |
1
| » | »»