Co dla państwa i polityki oznacza ostra reakcja biskupów na refundowanie zapłodnienia in vitro? Co może wyniknąć z konfliktu rząd-Kościół o dzieci z probówki? - postanowiła zastanowić się Gazeta Wyborcza.
Rząd powinien wysłuchać biskupów Dla Gazety Grzegorz Górny redaktor naczelny pisma "Fronda" Biskupi, krytykując pomysł refundacji zabiegu in vitro, zareagowali tak, jak powinni. Nie widzę tu problemu. Episkopat przedstawia po prostu nauczanie Kościoła, które w tej kwestii jest jednoznacznie i powszechnie znane. Nie wiem, czy spór o in vitro doprowadzi do eskalacji wielkiego konfliktu, czy wojny religijnej. Na razie mamy za mało przesłanek, by przesądzać w tej sprawie. Myślę, że głos biskupów powinien być wzięty pod uwagę przez rząd. To sygnał, któremu należy się uważnie przysłuchać. Nie przekonują mnie argumenty ludzi, którzy straszą państwem wyznaniowym, ponieważ in vitro nie jest sprawą stricte wyznaniową. To zagadnienie, które dotyka życia i śmierci, zatem nie dotyczy tylko osób wierzących. Podczas zabiegu in vitro wiele embrionów trzeba zamrozić lub zabić, żeby jeden mógł żyć. Rząd powinien też mieć na uwadze względy ekonomiczne. Mam znajomych w NFZ i wiem, że brakuje pieniędzy na elementarne potrzeby, a in vitro z pewnością do nich nie należy. Sądzę też, że trzeba najpierw stworzyć ramy prawne, które regulowałyby takie zjawiska jak in vitro czy inżynieria genetyczna. Trzeba wytyczyć granice, do których walczymy o życie, a gdzie zaczynamy już walczyć z życiem. Kościół chce władzy nad ludźmi dla Gazety prof. Bronisław Łagowski, filozof polityki A po co w ogóle pytać biskupów o zdanie? Kościół ma prawo swoje zasady religijne i moralne egzekwować na terenie, który jest mu właściwy - np. w konfesjonale. Tam można sprawować władzę nad sumieniem jednostki. Mam wrażenie, że wprawdzie rząd formalnie nie pytał o zdanie biskupów, ale zachowuje się, jakby pytał. Podobnie media - jak gdyby pytały Kościół, na co pozwoli, a na co nie pozwoli. A Kościół to wykorzystuje, by zaprzęgać państwo do obrony swoich wątpliwych wartości. Chodzi przede wszystkim o władzę nad ludźmi. Biskupi doskonale wiedzą, ile mogą osiągnąć swoimi religijnymi środkami. Sięgają więc po władzę poza Kościołem, wywierają presję na rząd i domagają się ustaw takich lub innych, które by Kościołowi pomagały utwierdzać zasięg wpływów religii. Konflikt wokół religii w szkole czy refundacji in vitro to oczywiście przejaw takiej ekspansji władzy Kościoła na tereny, które nie są mu właściwe. I rząd się ugnie. Ten blok polityczny funkcjonuje bowiem według zasady jedności między władzą polityczną a kościelną wykutej w trakcie zmiany ustroju. Kościół uważa się przecież za głównego sprawcę przełomu i z tego tytułu rości sobie pretensje do władzy politycznej. Z kolei aktualna władza polityczna jest bardzo mocno zabarwiona przekonaniami religijnymi. Musimy jeszcze poczekać na taki rząd, który zechce bornić swojej niezależności od Kościoła.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.