Reklama

In vitro, mamy problem?

Co dla państwa i polityki oznacza ostra reakcja biskupów na refundowanie zapłodnienia in vitro? Co może wyniknąć z konfliktu rząd-Kościół o dzieci z probówki? - postanowiła zastanowić się Gazeta Wyborcza.

Reklama

Potężna, niesłabnąca, rozrastająca się władza Kościoła w Polsce przynosi złe skutki. Powoduje m.in. obniżenie racjonalności w debacie publicznej. W nauczaniu szkolnym zaciera granice między wiedzą i wiarą. Powstaje też pytanie na czym kler opiera swoją pewność siebie, bo ani moralnych, ani intelektualnych podstaw do tego nie widać. Państwo powinno stać po stronie świeckości Janusz A. Majcherek, filozof, publicysta Ten spór to próba określenia miejsca i roli Kościoła w społeczeństwie pod rządami nowej ekipy. Biskupi wychodzą z założenia, że władza polityczna może się zmieniać, natomiast rząd dusz ma należeć do niego, ponieważ jest depozytariuszem nienaruszalnych prawd. Kościół przeżył rządy komunistyczne, które były otwarcie ateistyczne i antyklerykalne. Trudno przypuszczać, że boi się polskich liberałów, którzy w dodatku są dalecy od sekularyzacyjnych zapędów. Kościół po prostu chce obronić swą pozycję autorytetu i wyznacznika norm i reguł w życiu publicznym. Liberalno-demokratyczne państwo nie powinno wyznaczać obywatelom wartości ani norm. Powinno stać na straży pluralizmu wartości i systemu. Ale też stanąć po stronie świeckości, a więc uniezależnienia norm i systemów prawnych od jednego - choćby dominującego w społeczeństwie - systemu wartości. Optymalne rozwiązanie byłoby takie, że in vitro czy aborcja są prawnie dopuszczalne, ale korzysta z nich tylko ten, czyjego systemu wartości to nie narusza. Ale Kościół się na to nie zgodzi. Konflikt toczy się o charakter demokratycznego państwa. Kościół zajął pryncypialne stanowisko. Uważa, że jest tylko jeden prawomocny system wartości, którego to Kościół jest depozytariuszem. Państwo nie powinno tego przyjmować do wiadomości. Bo państwo to przecież wspólnota polityczna obywateli o różnych przekonaniach. To test dla rządu. Jeżeli ulegnie i przyjmie bezkrytycznie argumentację i żądania Kościoła, to zamknie sobie możliwość zachowania neutralności i autonomii w sprawach światopoglądowych. I stanie się w tym sensie zakładnikiem Kościoła. Moim zdaniem niestety zostanie zawarty kompromis, który niczego nie rozwiąże - np. religia nie wejdzie na maturę, ale będzie wliczana do średniej ocen, a in vitro nie będzie refundowane, ale nie zostanie zakazane. Politycy są ślepi jak kury: nie widzą, że bliskie stosunki z Episkopatem nie tylko nie dają profitów politycznych, ale wręcz prowadzą do klęski wyborczej. Po 1989 r. im kto był bliżej Episkopatu, tym gorzej na tym wychodził - mimo przeważającej większości katolików w społeczeństwie. Wygląda na to, że obywatele są dojrzalsi niż rządy, które sobie wybierają. Bo potrafią oddzielić swój katolicki światopogląd od kwestii pozycji Kościoła w życiu publicznym. Widocznie katolicy nie życzą sobie, żeby Kościół wychodził poza role wyznaniowe.

«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
5°C Wtorek
noc
4°C Wtorek
rano
6°C Wtorek
dzień
6°C Wtorek
wieczór
wiecej »

Reklama