Rząd i państwo nie zamierzają się kierować wskazaniami Kościoła w sprawach moralności i obyczajów - oświadczyła wicepremier Hiszpanii. A prawica, jeśli wygra wybory, nie wycofa się z małżeństw gejów i nie zniesie superszybkich rozwodów - zapowiada Gazeta Wyborcza.
Po serii ostrych kłótni między biskupami i dygnitarzami rządzącej partii socjalistycznej wicepremier Maria Teresa Fernandez de la Vega odpowiedzialna za stosunki z Kościołem przemawiała wczoraj w parlamencie. - Społeczeństwo nie potrzebuje moralnego kierownictwa. Także rząd go nie potrzebuje, nie akceptuje i nie toleruje, bo nie zamierza wracać do zamierzchłych czasów, kiedy Hiszpanom narzucano jedyną moralność. Te czasy minęły i nie powrócą z wyraźnej woli większości, która nie zamierza cofać wskazówek zegara dziejów - oświadczyła wicepremier. Jej wystąpienie to oficjalna odpowiedź rządu na słowa hierarchów oraz Benedykta XVI, którzy dziesięć dni temu oskarżyli gabinet o narzucanie społeczeństwu radykalnego laicyzmu, niszczenie chrześcijańskiej rodziny i psucie demokracji. Powodem natarcia biskupów były przede wszystkim reformy obyczajowe uchwalone z inicjatywy rządu, a zwłaszcza superszybkie rozwody oraz legalizacja małżeństw homoseksualnych. Wicepremier Fernandez de la Vega przypomniała, że Hiszpania jest świecka, co potwierdza i konstytucja, i umowy z Watykanem zawarte 30 lat temu przez demokratyczne państwo. Zastąpiły one konkordat z 1953 r., który czynił z Hiszpanii generała Franco państwo wyznaniowe. - W tych umowach nie ma ani słowa o tym, że państwo powinno stanowić prawo w zgodzie z chrześcijańskim światopoglądem - orzekła. Oświadczyła też, że rząd szanuje opinie Kościoła oraz uznaje jego prawo do krytyki, ale nie zamierza tolerować wykorzystywania tego prawa przez hierarchię do mijania się z prawdą oraz nieokazywania szacunku prawomocnemu rządowi i parlamentowi. Fernandez de la Vega wytknęła również Kościołowi, że zdaje się nie wiedzieć, że aby jakaś norma prawna stała się obowiązująca dla wszystkich, musi zostać poparta przez większość obywateli. Oraz wynikać z rozumu, który odwołuje się do racjonalnego osądu obywateli, nie zaś do ich wiary". Socjaliści najwyraźniej uczynili ze starcia z hierarchią temat kampanii przed marcowymi wyborami parlamentarnymi. Wielki wiec katolików w obronie rodziny, który w ostatnią niedzielę ubr. zgromadził w centrum Madrytu ok. 1,5 mln ludzi i gdzie padły ostre słowa pod adresem ich polityki, socjaliści uznali za polityczną manifestację prawicowej Partii Ludowej. Oraz za świadectwo integryzmu, czyli powrotu do sojuszu tronu i ołtarza, choć wiec zorganizowała archidiecezja madrycka, a nie prawica. W wymianę ciosów z Kościołem włączył się nawet dawny wieloletni socjalistyczny premier Felipe González, który od utraty władzy w 1995 r. unikał udziału w bieżącej walce politycznej w kraju. González oświadczył w poniedziałek, że laickość jest podstawą współżycia różnych wrażliwości etniczno-kulturalno-religijnych", a biskupi powinni przestać uczyć Hiszpanów, jak mają żyć. - Mamy już dosyć tego, by nas wciąż zbawiano - oświadczył. Prawicowa opozycja, choć stanęła w obronie prawa Kościoła do krytyki uchwalanych praw oraz zaatakowała socjalistów za agresję wobec hierarchii, nie zamierza mówić jednym głosem z biskupami. Wczoraj oświadczyła, że w razie wygrania wyborów nie zamierza znosić ani prawa o małżeństwach gejów, ani odwoływać ustawy o superszybkich rozwodach. Partia Ludowa ograniczyła się do zaskarżenia ustawy do trybunału konstytucyjnego, który ma orzec, czy związek dwóch mężczyzn lub kobiet może być zrównany prawnie z małżeństwem mężczyzny i kobiety. Prawica zapowiada także utworzenie ministerstwa ds. rodziny i dobrobytu społecznego, które wspomoże rodziny w potrzebie. Nie ma również zamiaru zmieniać obowiązującej od 23 lat ustawy o przerywaniu ciąży, która dopuszcza je tylko w przypadku gwałtu, zagrożenia życia i zdrowia matki oraz genetycznej wady płodu. Stanowisko prawicy tłumaczy m.in. to, że poparcie Kościoła dla dyktatury frankistowskiej (1939-75), która była wyznaniowym państwem religijnego przymusu, przyczyniło się do gwałtownego zeświecczenia społeczeństwa po przywróceniu demokracji. Choć do katolicyzmu przyznaje się ok. 80 [proc.?] Hiszpanów, do kościoła chodzi nie więcej niż 20 proc. obywateli.
„Będziemy działać w celu ochrony naszych interesów gospodarczych”.
Propozycja amerykańskiego przywódcy spotkała się ze zdecydowaną krytyką.
Strona cywilna domagała się kary śmierci dla wszystkich oskarżonych.
Franciszek przestrzegł, że może ona też być zagrożeniem dla ludzkiej godności.
Dyrektor UNAIDS zauważył, że do 2029 r. liczba nowych infekcji może osiągnąć 8,7 mln.